Tekst piosenki:
Gdy w kłębach pary pędzą przez wieś sanie,
Proboszcz pod kozłem bibułę ukrywa,
Sołtys z niesmakiem ominął plebanie,
Z posterunkowym idzie golnąć piwa.
Siedzę i dumam, może bies zawyje,
By mi osłodzić monotonię śniegu.
Może nad Wisły niespokojnym brzegiem,
Ślady płóz nocą zadymka zakryje.
Może na dobrze strzeżonym peronie
Kurier do Gdańska przemknie się w zamieci.
Może po szklistym, głuchym nieboskłonie
Zziębnięty anioł przyjdzie nas oświecić.
Wejdzie i czapką się nisko pokłoni
I śniegiem natrze odmrożone nogi.
Na czapce gwiazdka błyśnie jak na dłoni,
Aż dziad, cmokając, zamarznie w pół drogi.
Anioł walonki otrzepuje w sieni,
Na gąsior z bimbrem łakomie spogląda.
Pies kły wyszczerzył, groźnie warczy z kąta,
A od brytfanny płynie woń pieczeni.
- Co tam nam niesiesz kolędniku miły,
W ten czas złowrogi z polecenia Nieba.
- Niosę wam wolność, prawdę i dobrobyt
Na bratnich tarczach z kołymskiego drzewa.
A tu wciąż zamieć, może bies zawyje,
By mi osłodzić monotonię śniegu.
Może chrzęst wilków w oszalałym biegu
Doścignie koni oszronione szyje.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):