Teksty piosenek > N > Nick Cave & The Bad Seeds > The Atra Virago Or The Vargus Barking Spider
2 440 860 tekstów, 31 485 poszukiwanych i 495 oczekujących

Nick Cave & The Bad Seeds - The Atra Virago Or The Vargus Barking Spider

Brak teledysku
Dodaj teledysk
Tekst dodał(a): mariola1958 Edytuj tekst
Tłumaczenie dodał(a): translatorAI Edytuj tłumaczenie
Teledysk dodał(a): brak Dodaj teledysk

Tekst piosenki:

I was barely ten years old when I became the keeper
of an atra virago, more commonly known as the vargas barking spider.
But I had to let him go, for I could not compete.
My atra virago was given to me by a hobo, in exchange for a pint of peel liquor, which I milked off one of ma's stills the same evening.
If I had been just a little stronger, I know I could have healed him.
The exchange went as it should have, although I sensed it was a solemn moment for the hobo.
The way in which his hands trembled as he handed me the fatty skillet, barely able to hold down the lid,
betrayed a certain sensitivity that was rare amongst the hobos, who in the main were a worthless, roguish lot.
I made for my spider's home an ingenious coop. This is how:
Listen.

I found in the pile an old hubcap and a battered kitchen colander that put face to face fitted perfectly,
and formed a slightly flattened globoid with solid bottom, and heavily perforated ceiling, for breathing, and looking.
I tore up a newspaper into even strips, and lined the hubcap with them, making a soft, springy floor.
My barking spider was as big as a dinner plate and fitted the coop exactly.
I fed him mainly on houseflies, with the occasional earwig or blue-bottle, and kept the coop under my bed for the first day.

I did not leave my room for three days and three nights.
Late at night I would sit, hid beneath the covers like a fiend, the coop nestled snugly in my lap, a box of matches in my trembling paw.
I would hold my breath, incline my ear and listen.
After a time, there in the dark, I would find and strike a match along the side of the coop,
holding it up close to the perforations, so that the dancing flame would cast its quivering light within.
With lungs a roar from the acrid fumes I would draw to and peer in.
Into the coop, and into those weird orbits.
Those pits, those black water wounds, unblinking, fearless.
And again, again. Dizzy with sulfurous air, again.

I believe I could have left this life by way of those damp, drugged pits; the mires of its eyes, those onyx pools.
Dragged down by the pull of those dark lit spirals, for they held me, they did.
Paralyzed. Numb. Blisters bubbled on fore and thumb. Little black cinders littered my sheets. I listened again, and again I peered in.
On the fourth day I decided to shift the coop outside.
The silence of the barking spider was destroying me.
It was truly wondrous spider, jet black it was, its chordal region given over to a silky, ebony hair.
Only its eyes flashed, but blackly too like raw coal or iced soot, blackly I say, and only sometimes.
But always it shunned me. Never once did I see it move in the coop, never once did I hear it bark.
First I thought it was the coop that displeased him, then I thought maybe he's just a mute like me.
Next, waking in a cold sweat on the second night, I was haunted by another thought, a thought which hung heavy in my heart:
Perhaps it was waiting for me to speak first...
Oh lonesome spider, if only I could have let you know.
Finally I took him outside, the coop in a pillowcase. I sat on the log near the one armed gallow tree and I unbagged the coop.
The coop shone in the sun like a silver helmet, and spear of light did flash upon it.
I checked for crows.
Opening the coop by way of halving it, I shook the spider from the hubcap and little strips of newspaper fluttered down like streamers.
Streamers and the corpses of a hundred insects like wedding rice about me.
My atra virago landed right side up, on his feet, in the manner of all dropped spiders, or so I've found.
And without so much as a nod, my spider crawled the length of the log, and disappeared into the cane.
And I sat there a while, just so, on the log,
and then after a while, also, I sauntered up the slope to the junk-pile with nothing all that pressing to do.
And I tossed the two halves of the coop over and mulled around.
I roasted in the sun.

 

Dodaj adnotację do tego tekstu » Historia edycji tekstu

Tłumaczenie przez AI:

Pokaż tłumaczenie
Miałem ledwie dziesięć lat, gdy zostałem opiekunem atra virago, bardziej znanego jako szczekający pająk vargas. Jednak musiałem go wypuścić, bo nie mogłem konkurować. Mój atra virago został mi oddany przez włóczęgę w zamian za pół kwarty mleka owocowego, którą zdobyłem z jednego z gorzałek mamy tego samego wieczoru. Gdybym tylko był trochę silniejszy, wiedziałbym, że mogłem go uratować. Wymiana przebiegła zgodnie z planem, chociaż czułem, że był to uroczysty moment dla włóczęgi. To, w jaki sposób drżały mu ręce, gdy podawał mi tłuszczoną patelnię, ledwo trzymając przykrywkę, zdradzało pewną wrażliwość, która była rzadka wśród włóczegów, którzy z reguły byli bezwartościowym, szemranym towarzystwem. Wykonałem dla mojego pająka genialny kurnik. Oto jak: Posłuchaj.

Znalazłem w stercie starą felgę i zniszczoną metalową cedzak, które tworzyły doskonale pasującą do siebie parę, tworząc lekko spłaszczony globoidal z solidnym dnem i silnie przewiewnym sufitem, do oddychania i obserwacji. Rozdzierałem gazetę na równe paski, wyłożyłem nimi felgę, tworząc miękką, sprężystą podłogę. Mój szczekający pająk był duży jak talerz i idealnie pasował do kurnika. Karmiłem go głównie muchami domowymi, czasem pojawiał się świerszcz lub mucha, i trzymałem kurnik pod moim łóżkiem przez pierwszy dzień.

Nie wychodziłem z pokoju przez trzy dni i trzy noce. Późno w nocy siedziałem schowany pod kołdrą jak diabeł, kurnik ciasno wtulony w kolana, paczka zapałek drżącą w mojej łapie. Wstrzymywałem oddech, nachylałem ucho i słuchałem. Po pewnym czasie, tam w ciemności, znajdowałem i odpalałem zapałkę wzdłuż boków kurnika, przykładając ją blisko otworów, aby drgające płomienie rzucały swoje światło do środka. Z zapachem kwasnego dymu w płucach przyciągałem i zaglądałem do środka. Do kurnika, i do tych dziwnych orbit. Tej czeluści, czarnych wodnych ran, nieprzerwanych, nieustraszonych. I znowu, znowu. Oszołomiony siarkowym powietrzem, znowu.

Wierzę, że mogłem opuścić to życie przez te wilgotne, odurzające czeluści; bagno jego oczu, te szmaragdowe baseny. Przyciągnięty przez ciemne, wirujące spirale, bo trzymały mnie, o tak. Sparaliżowany. Niemy. Pęcherze pękały na palcach. Małe czarne węgle sypały się na pościel. Słuchałem znowu, i znowu zaglądałem. W czwartym dniu postanowiłem przenieść kurnik na zewnątrz. Milczenie szczekającego pająka niszczyło mnie. Był to naprawdę cudowny pająk, głęboko czarny, jego część odnożyczną pokrywał jedwabisty, ebenowy włos. Tylko oczy mu świeciły, ale czarno, jak surowy węgiel czy zamarzły sadza, czarno powiem, i to tylko czasami. Jednak zawsze mnie unikał. Ani razu nie widziałem, że się ruszył w kurniku, ani razu nie słyszałem go szczekającego. Najpierw myślałem, że to kurnik go nie cieszy, potem pomyślałem, że może po prostu jest niemy tak jak ja. Następnie, budząc się z zimnym potem w drugiej nocy, prześladowała mnie inna myśl, myśl, która ciążyła w moim sercu: Być może czekał, aż pierwszy odezwę się ja... O samotny pająku, gdybym tylko mógł ci to przekazać. Wreszcie wyprowadziłem go na zewnątrz, kurnik w poszewce. Usiadłem na pniu obok drzewa z jedną obsługą i otworzyłem kurnik. Kurnik mienił się w słońcu jak srebrny hełm, a promień światła odbijał się od niego. Sprawdziłem czy nie ma wron. Otwierając kurnik na pół, wypuściłem pająka z felgi, a małe paski gazety opadały jak girlandy. Girlandy i ciała setek owadów jak ryż ślubny tuż obok mnie. Mój atra virago wylądował na nogach, na wznak, jak to zazwyczaj bywa z upuszczonymi pająkami, przynajmniej tak znalazłem. I bez słowa, mój pająk przeszedł całą długość pnia i zniknął w trzcinach. Usiadłem tam przez chwilę na pniu, bez ruchu, a potem po pewnym czasie też podreptałem po zboczu na stertę śmieci nie mając nic konkretnego do roboty. Rzuciłem obie połówki kurnika i chodziłem wokół. Upiekłem się na słońcu.
Przetłumaczone przez sztuczną inteligencję Popraw to tłumaczenie

Historia edycji tłumaczenia

Autor:

(brak)

Edytuj metrykę

Komentarze (0):

tekstowo.pl
2 440 860 tekstów, 31 485 poszukiwanych i 495 oczekujących

Największy serwis z tekstami piosenek w Polsce. Każdy może znaleźć u nas teksty piosenek, teledyski oraz tłumaczenia swoich ulubionych utworów.
Zachęcamy wszystkich użytkowników do dodawania nowych tekstów, tłumaczeń i teledysków!


Reklama | Kontakt | FAQ Polityka prywatności