The Airborne Toxic Event - Papillon

Ubrany, nie mam gdzie biec,
nie mam samochodu, dziewczyny, tabletek, zabawy
Nie ma co robić w tym pustym pomieszczeniu
muszę się niedługo pozbierać

Znowu sam, żadnych fanów, żadnych przyjaciół
Dzwonisz do mnie pół godziny po dziesiątej
I mówisz: jak się trzymasz przyjacielu?
Znowu siedzisz sam pijany ?

I słyszę desperację w tych wersach
Zmarnowane godziny, ten cały zmarnowany czas
Tak, świetnie mi się wiodło !

I jesteś przed moimi drzwiami w godzinę
Schodzę niepewnym krokiem z drugiego piętra
I kołyszemy się i wrzeszczymy
Nie wiemy co mówimy

I chwytasz moją koszulkę, w twój oschły sposób
Przysięgam na boga, że to nie boli
Kiedy tak się gapisz, kiedy grasz komedię
Mówisz coś, a potem to cofasz

I czuję się jakbym zrobił coś źle
Oh, jak tęsknię za tobą i twoją bronią

I chciałbym być tak odważny, żeby krzyczeć
Wiesz, że nie wszystko jest zawsze takie jakim się wydaje
Kiedy odchodzisz, chcę żebyś została
Nie zostawiaj mnie tu żebym kroczył i się modlił

Wszystkie te noce, kiedy Cię tracę
Kiedy się odwracam, myślisz, żę już powinienem był usłyszeć
Że jesteś tylko tym, za co się podajesz
Myślę, że doskonale zrozumiałem aluzję

I nie potrafię znieść sposobu w jaki na mnie patrzysz
W tej sukience
Oh, szczęśliwy myślę, że będzie ze mną dobrze
Jeżeli nie byłbym w takiej rozsypce

Jestem w takiej rozsypce