Dodaj adnotację do tego tekstu » Historia edycji tekstu
Tekst: |
Jon Bon Jovi Edytuj metrykę |
---|---|
Muzyka: |
Jon Bon Jovi |
Rok wydania: |
1994 |
Wykonanie oryginalne: |
Bon Jovi |
Covery: |
Rafał Brzozowski, Francisco Menezes, Pellek, Kasia Popowska, Violet Orlandi |
Płyty: |
1/ S-CD: Bon Jovi - Always, 1994 (Mercury, 856 185-2 - Wielka Brytania+Europa); Cross Road (CD, 1994), Various – The Radio Essential Series (60 x CD, Kanada, 2000), Greatest Hits, 100,000,000 Bon Jovi Fans Can't Be Wrong (CD, 2004), Covers Vol. 4 |
Ciekawostki: |
Piosenka została napisana do filmu „Krwawy Romeo”. Film ten jednak nie spodobał się zespołowi i postanowili wycofać się z umowy. Jon Bon Jovi zostawił nagranie na półce i zapomniał o nim. Po pewnym czasie jego przyjaciel znalazł nagranie i przekonał Jona, aby umieścił piosenkę na następnej płycie. Utwór stał się hitem. Singel sprzedał się w nakładzie 1,5 mln egzemplarzy na terenie Stanów Zjednoczonych, uzyskał status platynowej płyty. Jest najlepiej sprzedającym się singlem w historii grupy. W teledysku do utworu wzięli udział tacy aktorzy jak Keri Russell, Jack Noseworthy, Carla Gugino i Jason Wiles. |
Ścieżka dźwiękowa: |
|
Największy serwis z tekstami piosenek w Polsce. Każdy może znaleźć u nas teksty piosenek, teledyski oraz tłumaczenia swoich ulubionych utworów.
Zachęcamy wszystkich użytkowników do dodawania nowych tekstów, tłumaczeń i teledysków!
Komentarze (125):
tekst jest najpiękniejszy, a sądziłam, że miłości nie da się ująć słowami,
często się wzruszam słuchając tej piosenki :):)
Popłakałam się,przepraszam..
ad. 1: Może masz rację. Może teraz takie są czasy, że się rzuca kogoś za przypadkowe zranienie. A może zawsze tak było, nie wiem, za krótko żyję. W każdym razie ja tego nie kupuję. W mojej interpretacji trzymam się mojego idealnego świata (który zresztą staram się pomału budować wokół siebie), w którym w takich sytuacjach się wybacza i naprawia szkody jak tylko się da. W którym jest kredyt zaufania, który nie wyczerpuje się po jednym nieświadomym zranieniu, a jedynie nadwyręża i potem odnawia z czasem. Dlatego założyłem, że podmiot liryczny skopał sprawę albo świadomie raniąc, albo nie wykazując starań w zmienieniu jakiegoś nawyku, zachowania, które raniło bądź w inny sposób rozwalało związek regularnie.
ad. 2: Wiem, że nie na wszystkie to działa, ale (tak mi się wydaje) ewolucji wystarcza statystyczna większość. Komentarze pod naszymi dobrze pokazują, że jednak ta metoda ma potencjał ;) I nie trzeba być feministką, żeby zauważać takie rzeczy. Prawda, dokonałem sporej generalizacji, która pewnie pokrzywdziła niejednego porządnego faceta. Napiszę zatem sprostowanie: są faceci, którzy poważnie podchodzą do związku, naprawdę się starają i nawet się zmieniają. Może nawet jest ich dużo. Może powinienem poprosić panie o wypowiedzenie się, co o tym sądzą, bo pewnie więcej o tym wiedzą. Ja z doświadczeń własnych i mojego otoczenia, a nie jest ich dużo, podejrzewam, że jednak nie będzie to większość.
Pozdrawiam.
po 1. "W końcu sam przyznaje, że miała powód, żeby go rzucić. I teraz następuje wielka rozpacz i przepraszanie, i zapewnianie, i piękne słowa. A dla mnie to lipa, bo jakby naprawdę ją tak kochał, to by się trochę wcześniej zaczął starać. No ale pewnie, łatwiej nabroić i przepraszać, choćby najbardziej wylewnie, niż się zebrać w sobie i nie nabroić."
Widać, że jeszcze za mało soli zjadłeś. Dla Twojej wiadomości - czasem nawet przypadkiem, nieświadomie możesz kogoś zranić...
po 2. "A na taką gadkę my, faceci, jesteśmy przecież z natury zaprogramowani, bo wiemy, że na kobiety to działa, tak jak na nas działa ich uwodzenie. Nie twierdzę, że to fałszywe, zwykle święcie wierzymy w swoje słowa i zapewnienia, ale jak już ona wróci, to dalej jesteśmy tacy sami. I jeszcze to wytłumaczenie: "I'm just a man", skąd ja to znam?"
Hahaha, wierz mi, że nie na wszystkie działa, poza tym tu to już tak d*******ś jak byś dopiero co z koła feministek wrócił ;]
SO GAY.
Natomiast jeśli chodzi o sam tekst, to czytam sobie, jak się rozpływacie nad tym, jakie to piękne, romantyczne, nawet to rozumiem, ale ja patrzę na to inaczej.
Podmiot liryczny wyraźnie skopał sprawę w związku, bo niewiasta go rzuciła. Albo zrobił coś naprawdę poważnego, albo coś trochę mniej poważnego kolejny raz, który przelał czarę goryczy. W końcu sam przyznaje, że miała powód, żeby go rzucić. I teraz następuje wielka rozpacz i przepraszanie, i zapewnianie, i piękne słowa. A dla mnie to lipa, bo jakby naprawdę ją tak kochał, to by się trochę wcześniej zaczął starać. No ale pewnie, łatwiej nabroić i przepraszać, choćby najbardziej wylewnie, niż się zebrać w sobie i nie nabroić. A na taką gadkę my, faceci, jesteśmy przecież z natury zaprogramowani, bo wiemy, że na kobiety to działa, tak jak na nas działa ich uwodzenie. Nie twierdzę, że to fałszywe, zwykle święcie wierzymy w swoje słowa i zapewnienia, ale jak już ona wróci, to dalej jesteśmy tacy sami. I jeszcze to wytłumaczenie: "I'm just a man", skąd ja to znam?
Kamila0510775 gdzieś poniżej napisała: "Chciałabym kiedyś usłyszeć z ust mojego mężczyzny "If you told me to die for you I would"". A ja mówię: łatwiej dla kogoś umrzeć, niż dla kogoś żyć.
I jeszcze jedna rzecz: okazuje się, że ona już ma innego. Nie będę wnikał, czy rozstanie miało miejsce jakiś czas temu, czy ona jest taka szybka, czy jakiś jej przyjaciel wykorzystał sytuację (czy może nie wykorzystał i w tekście chodzi tylko o przyjaciela, co jest najmniej prawdopodobne) - nie sposób tego zgadnąć. Skoro podmiot liryczny ją unieszczęśliwiał, to odeszła, teraz od nowa szuka swojego szczęścia i ma do tego prawo. Ja rozumiem, że często kobieta oczekuje, że facet się nie pogodzi, że będzie dalej o nią walczył, ale skoro ma już innego, to chyba nie jest ten moment. Chyba raczej moment na przełknięcie dumy i powiedzenie sobie z pokorą "Spieprzyłem o jeden raz za bardzo".
Jeszcze raz podkreślam, że to tylko moja skromna interpretacja tekstu piosenki, którą bardzo lubię. Pozdrawiam wszystkich :)
Pokaż powiązany komentarz ↓