Tekst piosenki:
Nie rozumieli go. Zawsze tam samotny stoi,
często wyśmiewany przez tych kurwa szkolnych idoli.
Często wytykany palcem na swojej przestrzeni,
bo chcieli zgasić ten ostatni płomień nadziei.
Nie wiedzieli co myśli i pewnie bali się nawet.
Znienawidził to miejsce i nienawidzi go dalej.
Ta prosta droga, którą trzeba było przebiec codziennie.
Myśląc, jak kolejny dzień przeżyć w piekle.
Jak się zmierzyć z tym miejscem, by nie polec, dać radę !
Przecież każdy z nich wiedział, który to jest błazen.
To ten gnojek, frajer, mówili kiedy szedł w szkole korytarzem,
okradany co dzień z marzeń.
Dusił się w tym miejscu, ciasnym jak trumna,
gdzie Ci "grzeczni" pewnie chcieli, żeby umarł.
Jedyne wyjście z sytuacji to on lub oni
zakończyć swoje męki albo coś z tym zrobić, pomyśl.
20 kwietna, wiem ten dzień musiał nadejść.
Biegłem tak do celu, że wyplułem płuca prawie.
Ha, dziś to nie rusza nawet. Wtedy inaczej myślałem, a więc słuchaj dalej,
Bo tą prostą drogą idę jak codziennie,
widzieli moją twarz kiedy czułem się jak w piekle.
Gdy stoję już przed drzwiami, łapię za klamkę słyszę głosy czyjeś,
głosy których tak bardzo nienawidzę.
Wchodzę na korytarz, błądzę wśród pytań,
podejść nie pytaj dziś poznam smak życia.
Widzę ich wzrok, wiem że gardzą mną.
Wyciągam broń strach, wiem dzisiaj znajdą go.
Słyszę krzyki w miejscu, gdzie przecież głośno jest co dzień,
ale dziś ten korytarz staje się ich grobem.
Dziś każdy odpowie, widzę się boją idole, ha !
Tak zaczął się krwawy wtorek !
Panika w oczach, słyszą mój szyderczy śmiech.
Zabijam strach, który dręczył mnie,
był lepszy wiesz, teraz każdy boi się o życie,
to życie którego tak bardzo nienawidzę.
Patrzę w bok, widzę wzrok jej, miss szkoły pewny krok, wiesz.
miss szkoły od klasy piątej, uśmiechnięta ciągle,
dziś z tym uśmiechem będzie problem.
Jej chłopak idol z ekipą, dzisiaj już idą donikąd,
jak Ci wszyscy którzy mieli mnie za nic,
muszę to zrobić, muszę ich zabić !
Nie unikną kary, myśleli że są nietykalni,
szkolni idole, których celem było pieprzyć panny.
Męczyć słabszych dziś leżą we krwi łajzy.
Idę w stronę wyjścia, już ten prestiż mam dziś.
Wiem boją się odezwać, podnieść głowę wyżej,
boją się odgłosów strzałów, wciąż czekają kiedy wyjdę.
Otwieram drzwi jakby nigdy nic nie zaszło,
zrobiłem swoje, teraz nigdy mnie nie znajdą !
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (2):