Tekst piosenki:
"Chłopak się urodził z czepkiem na głowie" - rodzice tak mówili.
I dopisywało zdrowie.
Dorastał szybko, a może za szybko w sumie.
W szkole było dobrze, chłopak miał też talent.
Na boisku z piłką do kosza robił zamieszanie.
Rodzice dumni wiedzieli, że pójdzie do Collegu.
On nie czuł tego, był najlepszy w swoim wieku.
Niestety chłopak miał inną filozofię.
Wierzył w demokratyzację, miał pasje, marzenia, żeby świat był piękny
I wierzył prezydentom, politykom.
Odradzał, że każda misja jest jak ratowanie ludzi z piekła.
Pod wpływem chwili, a może po namyśle,
wstąpił do biura i oddał swoje życie wojsku.
"W końcu - pomyślał - poświęcenie się opłaci".
Zobaczy świat wolny, może wróci na tarczy.
Nowina spadła na ojca, matkę jak piorun.
Płacz, łzy, gorzkie słowa niepotrzebne nikomu.
Chłopak był zadarty, powierzył los Bogu.
Pewny sukcesu, ideałów dostał list do domu.
Miał tydzień na to, potem w drogę poszedł.
Matka na kolanach chciała zablokować drogę.
Chłopak tylko pocałował w czoło, powiedział: "wrócę".
Ojciec przetarł oczy, spojrzał się tylko smutnie.
Po długim locie nasz bohater wylądował.
Na samym początku miał tylko patrolować.
Był w grupie najmłodszy chyba.
Na pierwszej misji siedział w traku cicho jak ryba.
Po dwóch tygodniach polubił swoją pracę.
Jeszcze bardziej uwierzył, że wygra swoją wojnę ze światem.
Wiara w pokój pozwalała mu zapomnieć o tęsknocie, zmęczeniu i nieprzespanej nocy.
Potem poszedł spać, by wstać rano świeży.
Kolejny dzień patrolu, kolejny dzień przeżyć.
Obudził go promyk, słońce uśmiechnięte.
Kolejny dzień, pozostało mniej niż więcej.
Po kilometrach zapanował spokój.
Tylko warkot silnika przecinał ciszę.
Chłopak modlił się cicho i pomyślał o matce.
Wybuchnęło coś nagle...
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):