Tekst piosenki:
Gdy lato za pasem,
A zima za lasem,
Gdy wiosna na skwerach rozkwita,
Swą dryndę rychtuję i konia pucuję
I w kuźni podkuwam kopyta.
Dziś budę postawię
I kozioł naprawię,
Chomąto jak lustro się świeci.
Już lejce z fasonem
W wędzidło wpuszczone
I koń chce galopem w świat lecieć.
Wio, wio. Na Starówkę moja ty jedyna,
Jedź…tam…gdzie Barbakan nad mury się wspina.
Wio, wio, tam Syrenka z mieczem w ręku stoi.
Do mnie, do mnie, drodzy moi,
Jazda się zaczyna.
I dryndziarz pod wąsem,
Śmieje się z przekąsem.
Klienta spod daszka ocenia.
Ten z Wiednia, ten z Łodzi, a tamten dobrodziej,
Już dolce na złote wymienia.
I rusza dorożka,
Warszawska dorożka,
Po bruku stukają podkowy.
Wystrzelił ktoś z bata,
To strzelił sałata,
Wciąż rześki, wesoły i zdrowy.
Dorożka się toczy,
A koń dziarsko kroczy,
To parska, to łbem z werwą kręci.
I ciągnie dorożkę i słyszy harmoszkę,
Starówka rozgwarem go cieszy.
Kopyta stukają,
Przechodnie przystają.
Z fantazją ich wita sałata.
Powietrze bat przeciął i gołąb odleciał
Grzbiet konia znów z batem się zbratał.
Już Freta nas wita,
Już Piwna w zachwytach,
Barbakan z szacunkiem się kłania.
Warszawo kochana, w uśmiechach od rana,
Jak szczera, słowiańska kobita.
Wiatr zawiał od Wisły
I łzy szybko wyschły,
To płakał warszawski dorożkarz.
Kto jego zastąpi, gdy słota, gdy siąpi,
Gdy wiatr ostry…twarz…deszczem chłosta.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):