Tekst piosenki:
Siemano, chyba już wiesz, kto jest przed majkiem:
[Companija L], chodź, opowiem ci bajkę,
zapal fajkę, ale czekaj, czekaj kochany!
Ostaw tę butelkę, temat dawno już polany.
Many many, nieee, dziś nie o tym,
nie obraź się, ale ostawmy głupoty,
na bok do roboty, kurwa nie te lata,
ty masz swe banknoty, ja w Zjednoczonych brata.
Choć od latach 99, kontakt jakby nam się urwał,
wszystko tamtej wina - nie lubiła mnie kurwa.
Ty zobacz do lodówki, łapie mnie już chłona,
taak, a tamta to jego żona,
miała za gorszego mnie,
zawsze ostawiała w cień.
Lubię wypić, no i co? a ty nie?
Szmata z niej! tak, dokładnie, szmata!
"Jesteś zerem" - przez nią usłyszałem to od brata.
Nawet kawę, odpal kuchenkę, no jeszcze raz, nie działa?
Ja pierdolę, odcięli gaz, polej!
Ciekawe, kiedy wyrzucą mnie stąd.
Dostałem pismo - pojutrze odetną prąd.
Ej nie pierdol, no nie mam hajsu na te rachunki.
Co? a skąd biorę na trunki?
O Jezu, dobra weź, bo kurwa zasnę,
skąd biorę, stąd biorę, nieważne!
Dobra, przepraszam, trochę się uniosłem,
byłeś w tej lodówce, i co tam przyniosłeś?
butelka? nic więcej? nie ma nic do szamy?
Dobre i to, z butelką zawsze radę damy!
/text by Komareq tekstowo.pl/
Także widzisz, a wiesz, czego najbardziej żałuję?
Po dziś dzień, przez to w brodę sobie pluję.
Czego żałuję? tego, czego zawsze chciałem.
Ty wiesz? ja się nigdy nie zakochałem.
Były epizody, ale to temat krótki.
Moja miłość? Jebana butelka wódki.
Smutne, co? Wszystko ma takie brzmienie.
No i chuj, tylko nie mów, że mam na własne życzenie.
To wszystko czasami jebnąłbym w pizdu,
a zrozumienie? Odnalazłem w kieliszku.
Tęsknię za bratem, choć często żeśmy się żarli.
Został tylko on, gdy rodzice umarli.
Brakuje mi go... Ej, przestań, stary!
I nie chodzi mi wcale o jego dolary.
Ciekawy jestem, wiesz, jak mu się wiedzie,
jak odnalazł się z tą suką w wielkim świecie.
W biedzie się poznaje ziomków? Spoko!
Mnie wszyscy opuścili, nie mam nikogo.
A może ty? Ej! Pożycz dychę!
Nie przepiję! Obiecuję! Wydam na łychę!
Nie? To nie! Kurwa, bez łaski!
Kiedyś to ja miałem w chuj kaski.
Miałem z bratem spółkę, posłuchaj mnie teraz.
Takich dych? Dziesięć i cztery zera
przynajmniej miesięcznie, na koncie w banku.
Zacząłem pić, zaliczyłem bankrut...
Na początku ze szczęścia, na bankietach tego do woli
piłem, mówiłem, wszystko trzyma się kontroli.
Od dwunastu lat to do mnie powraca.
Paradoks? Najebany, ale wciąż ma kaca
moralnego. Kolego, czuję się winny,
straciłem życie, brata, interes rodzinny.
Więc nie dziw się, że te ściany są puste,
to historia z pamiętnika domu bez luster.
Dlatego się ogarnij, ziooom!
Walcz o to, by to nie był twój dom!
Nadaj życiu pozytywny ton.
Życzę tobie szczęścia nim wybije dzwon. (x2)
Dlatego się ogarnij, ziooom!
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):