Tekst piosenki:
Hej, ciocia ciągnie, mama pcha,
piszczy podłoga śliska -
odbędzie się kąpanie psa,
bo pies ma straszne pchliska.
Grzmi dookoła dzieci krzyk,
harmider, że o rety,
a pies ma wygląd niczym byk,
a kły ma jak sztylety,
A przy tym jęczy "och" i "ach",
i warczy tak jak werble,
zapiera się łapami w drzwiach
i wciska się pod meble.
Przewrócił już serwantki dwie,
stłukł słoik marmolady,
aż wreszcie tatuś wkurzył się
i rzekł: "Ja dam mu rady".
Tu umięśniony napiął bark,
powstał podobny bogom,
wziął jedną dłonią psa za kark,
a drugą - wziął za ogon.
Lecz pies, ponury i zły typ,
zniknął pod babci halką,
a tata, pośród brzęku szyb
wmeldował się na balkon.
Wnet też sąsiadki z vis a vis
zaczęły plotkowanie:
"Ciapulscy leją się, aż grzmi!
Stan: jeden – zero dla niej!"
A tato z ran wyciągnął szkło,
a potem, z gniewu siny,
złapał oburącz bestię złą
i wsadził ją w mydliny.
Zaś psa z wściekłości trafił szlag,
złość go zalała szpetna,
zabulgotała wanna tak,
jak słynny wulkan Etna,
Zazgrzytał głośno ząb o ząb
warkot utonął w mydle
i powstał na dnie wanny kłąb:
rodzina - i to bydlę.
I jął wirować wzdłuż i w skos,
aż migotały w pędzie
psi ogon, mama, taty nos
i cioci Kloci lędźwie,
Tudzież łysina wujka i
stryjo, co nieźle zamókł,
a wszystko razem wpadło w drzwi,
a drzwi wypadły z framug,
I nocą, co jak czarny kir
nastała już bezgwiezdnie,
zleciał ze schodów grzmiący wir
i wypadł aż na jezdnię
I ruszył w miasto czyniąc huk,
i pomknął w dal ulicą,
aż spytał babci jeden wnuk:
"To UFO, babciu, czy co?"
Zaś babcia, przecierając szkła
o rąbek swej opończy,
odrzekła:
"- Ktoś chciał kąpać psa.
To zawsze się tak kończy."
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):