Tekst piosenki:
2 0 1 3, na mieście wyścig po szelest,
jest Meksyk, co drugi w mordę Rockefeller,
kto pierwszy wbije dupę w nową Panamerę,
ten lepszy, ja leżę w cieniu z Budweisserem,
przy Wiśle gdzieś, widzę płynącą tratwę,
i myślę też, jak tu napełnić sakwę,
minąć mieliznę, wpłynąć na wielki akwen,
rozkręcić biznes w końcu rozwinąć żagle,
zarobić na dom, studio, nową gelendę,
mieć wieczny urlop, nagrać kolejny banger,
pić burbon i już nigdzie nie chodzić pędem,
już jutro ziom full-legal, nie żaden przekręt,
choć zryte dekle mówią, żebym zapomniał,
że skończę w piekle i że to utopia,
bo wiedzą że mój sukces to dla nich potwarz,
myślę o jutrze i nie liczę na poklask.
Nie ma momentu zawahania, bo załatwiam wszystko z marszu,
wkurwia mnie marazm, do tego jego brat bankrut,
rusz dupę zaraz i weź tyle nie tankuj,
bo jeżeli nie działasz to nie masz skillsów na majku,
nie, nie grał Blaupunkt w furze twoich numerów, wiem,
życie na rauszu dłużej to w chuj problemów, więc,
to lepiej krańcuj, widzę cię na koncertach już,
pakuj mandżur z nim dupę do merca,
rap z serca w hercach, gdy los swój trzymasz w lejcach,
tak, to konsekwencja, męstwa dowód,
nigdy na klęczkach, jak mięczak i bęcwał,
nie ma co pękać więc się nie zadęczaj ziomuś
weź sam sobie pomóż, bo świat nie zna litości,
ale nie zamień się w produkt marketingowości,
w głowie zawróci sos ci, propsy to nie wszystko
w rzeczywistości jesteś tani jak dyskont.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):