Moim zdaniem Alice in Chains to trochę niedoceniany zespół. Wszyscy jarają się konkurencyjną Nirvaną, ale to AiC tworzy prawdziwy grunge.

Mój ulubiony zespół - szkoda, że Layne już nie żyje, bo dla mnie to było prawdziwe Alice in Chains. Ale William też daje radę, myślę, że godny zastępca mimo wszystko. Kilka nowych piosenek także mi się podoba.

@MrBungle: Duvall śpiewa te stare kawałki poprawnie, nie masakruje ich tak jak artyści zapraszani do wykonania utworów na koncertach. Może inaczej: brzmi to ciekawie, ale nie chciałabym aby nikt inny te piosenki wykonywał na stałe. Moje ale co do Duvalla jest takie, że dziwnie sie zachowuje na koncertach, mowa o gestykulacji, to żaden hejt poprostu dziwne mi się to wydaje no i nie pisze piosenek przez co nie do końca jest wiarygodny jako wokalista AIC. Poza tym wykonuje kawał świetnej roboty.

@Nenve:

William DuVall to dobry wokalista. Layne to na pewno nie jest, ale godny następca. W każdym mroczniejszym utworze świetnie się sprawdza

Nigdy nie zrozumiem dlaczego Alice in Chains mają tak mało fanów. Wszytko co robią ma swój charakter, świetne brzmienie. Ja pokochałam ich kilka lat temu, od pierwszego odsłuchania "Dirt", a rzadko mi się to zdarza po jednym przesłuchaniu. Dla mnie nie przesadzając, najlepsza grunge'owa płyta, każdy fan dobrej muzyki powinien mieć ją w swojej kolekcji. Według mnie to Jerry jest sercem zespołu, no ale wokal Layne'go... no to trzeba po porostu posłuchać.
Pozdrawiam fanów Alicji, tej starej jak i tej nowej :)

@sere: Hej, przy okazji bronienia Alicji nie trzeba przy okazji obrażać Nirvany, która wcale złym zespołem nie była. Uwaga o niedoszłości "muzyków" w przypadku grunge'u jest nieco nie na miejscu, kiedy weźmie się pod uwagę brzmienie większości grunge'owych bandów, opierające się często na fatalnym wręcz wokalu, riffach, które zagrałoby nawet dziecko i prostej, ale mocnej perkusji. Tym właśnie była wczesna Nirvana - tym, czym większość grunge'u, a więc punkiem z Seattle, muzyką kiepską, ale pełną energii i emocji. Kurt miał słaby głos, średnio grał na gitarze, basówki Chrisa są tak banalne, że możnaby zasnąć podczas grania ich, a żaden z perkusistów nie był wirtuozem swojego instrumentu - i własnie dlatego byli dobrym grunge'owym zespołem. Nie najlepszym, tego nie mówię, ale dobrym.

PS. Zanim ktoś uzna obronę Nirvany za jakąś obrazę wobec Alisów, nadmienię, że są oni moim ulubionym zespołem nie tylko grunge'owym, ale w ogóle ze wszystkich, których słucham.

Byłem w Warszawie na ich koncercie, nagłośnienie na Narodowym nie powalało, ale chłopaki jakoś dali radę. Duży plus że zagrali sporo starych kawałków.

Kto z was wybiera się na Alicję do Warszawy?

@BlackBoss: Nirvana miała w miarę dobre utwory? Przecież ten zespół składał się z trzech niedoszłych "muzyków". Nie chcę tu nikogo obrazić, bo sama zaczynałam od nirwany i byłam jej wielką fanką, ale taka jest prawda. A Kurt miał głos dużo słabszy od niejednego grungowego wokalisty. Zresztą, może Cię zdziwię, ale grunge to nie tylko cztery zespoły z Seattle.

Kolejna rocznica śmierci Layne'a. Czas leci, a my wciąż pamiętamy.