Tekst piosenki:
Tu każdy coś ma za uszami, ziomuś, nikt nie jest bez winy,
Też kiedyś mnie sprzedali — do drzwi zapukały gliny,
Zawsze wracaliśmy cali do domu, do swej rodziny,
Zakrywaliśmy rany — do złej gry dobre miny
Raczej nie mam się czym chwalić — byłem taki jak te zbiry,
Nie wiedziałem dokąd pójść — to mój poznański labirynt,
Byłem mały jak Shaqiri, a ludzie nie zawsze mili,
Wiedziałem, że nie dam rady to chowałem za starszymi
Proste, słuchałem twardych rapsów z Queens,
Zdążyłem sąsiadom, kurwa, nieźle napsuć krwi,
„Ni chuja nie ściszę — chcesz, to na psy idź”,
Kiedyś pozbierałem cięgi, teraz mogę dać Ci w ryj
Proste, tagowałem mury tak jak Joey Starr i Kool Shen,
Bracie, rób, co chcesz, rób cokolwiek, zanim umrzesz,
Ulica to pułapka, też bywało z nami różnie,
Rap mnie ocalił — byłbym z chłopakami w puszce
Zamiast garować kładę zupę na indukcję,
Dom to święte miejsce — więc doceń go i skup się,
Wysłałem typa jednym ciosem na obdukcję,
Bo odjebało po wódce, wyrok miał zapaść wkrótce
Pięc koła grzywny, trzysta godzin na odróbce,
Miałem dużo szczęścia i ślady krwi na kurtce
Wiesz od dawna — ulice to pułapka,
I sam, sam, brat, musisz o siebie zadbać,
Spryt się sprawdza, gdy wychodzisz do miasta,
Choć żadna matka nie chce, byś szybko dorastał [x2]
Moja kariera stoi, kurwa, na pierwszym miejscu,
Wciąż jestem głodny, ej, pierwszy przy widelcu,
Znów będzie gorąco tak, że oszaleje Celcjusz,
Wykonam swoje — pierdolę co bebła atencjusz
Bez makijażu, stara szkoła, ostry dyżur,
Masz jakiś zarzut? Mam przejrzeć Twoje posty, synu?
Wciąż myślę o tym, jak zarobić pierwszy milion,
Zadzieraj z kim chcesz, dziwko, ale nie z moją firmą
Pierdolę livestream, Śliwa — czytaj life street,
Śmieszne te gangi, no bo żaden z Was jak Ice-T
Gdzie jest ten rap, który przyprawiał o ciarki?
Chyba ściągnę Wam maski i zaraz po nich Najki
Flow jak z Brooklynu, chociaż laicki,
Jestem ostatni, by Wam opowiadać bajki,
Chcą drobiazgowo podlewać mój czarny PR,
Parszywe kurwy — to widać po samych ryjach
Żaden z Was mnie nie zatrzyma — jesteście jak martwy gliniarz,
Mierzę wysoko, na Wasz poziom się nie schylam,
Nie szata zdobi człowieka - wiem to odkąd tu jestem,
Zobaczę to samo gówno, jak odetnę Wam metkę
Wiesz od dawna — ulice to pułapka,
I sam, sam, brat, musisz o siebie zadbać,
Spryt się sprawdza, gdy wychodzisz do miasta,
Choć żadna matka nie chce, byś szybko dorastał [x2]
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):