Tekst piosenki:
Bonson
To wkurwia jak piątek, kiedy nie masz gdzie pójść.
Albo jak z kobiety życia ona zmienia się w kurwę.
Jak siema, gdzie kumple, pytają Cie o zdrowie.
Kiedy sam łapiesz fobię, że już długo nie pociągniesz.
Co ze mną? Średnio. I co z tego.
Tutaj większość robi gówno i sos z tego.
Idę sam przez to gówno i marzenia mam wielkie,
Chociaż gdyby nie marzenia to bym teraz miał pęgę.
A nie, że siedzę i piszę albo chleję i rzygnę.
I się jebię z życiem, w sumie mi nieźle idzie.
Jeszcze robię rap, nie narzekam i gram swoje.
Dobrze wiem, zawsze może być gorzej i gorzej, i gorzej.
Wstań kurwo, patrz mi na ręce.
W mieście zamulonym jakby żarli tabsy na sen.
Wiesz, jeden ma mniej, drugi ma szczęście.
Zapytaj o co chcesz, a nie pytaj mnie co ze mną jest. Pieprz się.
Huczuhucz
Świat jest chory, widzę to dwudziestą pierwszą wiosnę
I czuję gorycz często, chyba przez to, że dorosłem
Chuj, najwyraźniej już co dzień mam to samo
Ale na ten ból nie pomoże nam Paracetamol
Tu, w drodze po sukces, gdy czas nas goni
Kapitułą przyznającą wyróżnienia są znajomi
Pięknie. Ale coś straciły ziomy werwę
I jednak nasze osiedle to ten pierdolony serwer
Dziś kręcą ich tylko browar i cycki
I milcz, bo nie zmienia się tu nic poza wszystkim
Typy, którzy mocno pieprzyli to życie
Także nie mam już kogo zapytać jak zawiązać stryczek
Ciągle mokną te ulice w deszczu łez
Myśląc o szczęściu, które dziś podobno gdzieś tu jest
Podobno, ale nie wyniosłem nic z tej lekcji
Moje życie to instrukcja jak upaść bez koneksji
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):