Tekst piosenki:
A tamtą wiosną, mama pamięta,
Paprotki rodziły jak dzikie.
Sięgałaś do nich z nożykiem,
Na sadzonki porozdzielać, porozdawać,
Bo w dżungli na jednej nodze
Bo w lesie do wysokiej doniczki
Będziemy mieszkać.
Z półek, szafek na książki
Zwinięte listki, pączki,
Beżowe rajstopy śmigały po sprzętach domowych.
Do ciotki oddamy sadzonki.
Z tapczanu, z fotela, z krzesełka
Do Anki, do Renatki
Zielone paluszki, różowe listki, blaszki żółte,
Trzy kropki.
(I'm so unpredictable but you believe me*)
A jeszcze się bałem, pamiętam,
Że taką akurat im oddasz -
Spod której, gdy minie wiosna,
Wyrośnie kwiat - paprotkę.
Spod takiej synku nie rośnie,
Nikt nam szczęścia nie dotknie,
Słońce moje, Słoneczko,
W zielonych listeczkach od okien
Na święta ziemią pachnące
Paprotki, sadzonki dla ciotek,
Sadzonki dla ciotek.
Aż w dwa tygodnie je mszyca oblazła czerwona
Czy inne choróbsko czy robak.
Kikut strzępiasty, brązowa suchotka
I jesień na półkach i troska.
A ciotce cudownie wyrosła
Z maminych sadzonek paprotka
A mnie jeszcze ciotka drażniła,
Że kwiatek jej wyrósł w paprotkach,
I że wyrazi życzenie,
I że mi kwiatka nie odda.
A ja choć wiedziałem, że kłamie,
Okropnie się w sobie zżymałem
I czułem tę obcą siłę
I grzała mnie w środku i niosła
Gorąca żądza zemsty,
U ośmioletniego podrostka.
I weszło mi w płuca choróbsko
I weszła mi w ciało gorączka.
A mamie na ciotkę doniosłem,
I rzadziej widziała nas ciotka,
Aż całkiem ją mama przestała
Zapraszać do domu na obiad.
A potem się okazało,
Że to nawet nie była rodzina,
Tylko jakaś tam piąta po kisielu
Koleżanka z pracy,
Że na raka umarła przed laty
Na górce, w drewniaku przy parku
Wciśnięta w kącik,
W kuleczkę zwinięta
Suchotka.
I weszło mi w płuca choróbsko,
I weszła mi w ciało gorączka.
Odczułem skręt moich wnętrz
I niby dźwięk, że ktoś płacze.
I czułem się, i czułem jak,
Czułem, że tracę,
I czułem strach.
*Jestem taki nieprzewidywalny, ale Ty mi ufasz
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):