Tekst piosenki: Coma - YU55
Ja Adam Polak leżałem na łące*
Duchem... Pod niebios świecących punktowo
Zmarzniętym stropem. Sny nieprzystające
Napierając szeregami na oko
Łzy wyciskały spod powiek gorące,
Co mi właśnie oczyściły widoczność.
Wzruszenie, niemoc pomieszana z lękiem
I nadmiar wrażeń sprawiły, że pękłem.
Z pęknięcia na szczycie czoła szczelina
Rozległa poczęła pęczniejąc sunąć,
Światłem nabrzmiała, w głąb. Światło w źrenicach
Przebudzenie świadomości, nierówno
Ale w głąb prując cięła mi szczelina
Misterne miasta wewnętrznych moich państw.
Runęły granice języka, prawa,
Konwenanse, dystanse, formy, prawda.
Łąka zwróciwszy się piersią do góry
Łykała ciszę gęstą jak grochówka
Wojskowa. Zza najcieńszej mlecznej Chmury
Zza jej lewego brzegu, frunie muszka
Żarząc się ultrabłękitnie i mówi,
Gada do mnie z przekonaniem, jak mówca.
Wiem, choć z daleka nie słychać jej słowa,
Wiem, że zaczyna się sprawa od nowa.
Na drugim planie pełna, srebrna głowa.
Król księżyc, oko, spotlight, wydobywa
Pierwszoplanową sprawę. Zjawiskowa
Mucha w scenografii jak u Von Triera**
Pęcznieje i zbliża się. Co za okaz!
Nie mucha to, ach! Lecz planetoida!
Duch we mnie zadrżał i jęknął z tęsknoty
Wydobył z siebie pamięć wstecznej formy.***
* Juliusz Słowacki „Król Duch”
** Film „Melancholia” Lars Von Trier
*** Juliusz Słowacki „Genezis z Ducha”
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu