Tekst piosenki: Eljot - Przez łzy
Jestem szczęśliwy, choć szczęście bywa złudne.
Górę biorą złe emocje i sprawy trudne.
Czasem zamknę się w sobie i w oczach chudnę,
Niby wszystko w porządku, ale oczy smutne.
Co z tego, że zrobię jeden krok w przód,
Gdy myślami jestem bardzo daleko?
Cofnąłbym czas, gdybym tylko mógł,
I zdystansował się od tego wszystkiego.
Biorę życie na poważnie, strasznie,
Chociaż wydaje mi się, że to wszystko fikcja
I nawet kiedy ogień we mnie gaśnie
Wracam do miejsca, w którym jest moja przystań.
Zdarza mi się, że rozmawiam sam ze sobą,
Zdarza mi się, że nie gadam do nikogo.
Wierzę w Boga – będę wierzył do końca -
Chociaż mamy na pieńku, odkąd zabrał mi ojca…
Tak wiele piękna w każdym człowieku
Lecz często wyważamy nie te drzwi,
Na dolegliwości nie znajdziesz leku,
Dlatego tak często się śmiejemy przez łzy… (2x)
Jestem szczęśliwy – bardziej już nie będę.
Idę prostą drogą, choć bywały kręte.
Otwierałem różne drzwi, teraz już zamknięte,
Zostawiłem sobie tylko to, co piękne.
Choć czasem chciałbym się zamknąć w pokoju
bez klamek,
Przeanalizować wszystko to, co mi pisane…
Niejeden raz pisałem testament,
Hektolitry wersów nabazgrane.
Czasem tak niewiele do szczęścia nam trzeba,
Odrobina satysfakcji w drodze do piekła lub nieba.
Życie się zmienia, nabieramy doświadczenia
I wraz z biegiem lat zmienia się punkt widzenia.
Często obserwujemy wszystko jako widz –
Patrzymy w przyszłość, choć nie widać nic.
Trzeba się nauczyć żyć, choć tak często ocieramy się
o pastisz i kicz.
Tak wiele piękna w każdym człowieku
Lecz często wyważamy nie te drzwi,
Na dolegliwości nie znajdziesz leku,
Dlatego tak często się śmiejemy przez łzy… (2x)
Umiem liczyć na siebie i spełnić każde marzenie,
A kiedy jestem w potrzebie, to mogę liczyć na Ciebie.
Dajesz mi wiarę, nadzieję i to, że serce się śmieje,
Każde Twoje spojrzenie daje mi ukojenie. I wenę.
Czasem się oprowadzam po wertepach myśli,
Robię sobie z rapem wieczorek poetycki.
Przechadzam się pośród ludzkich zgliszczy,
Szukam sensu wśród błędów i korzyści.
Odrobiłem lekcje, nie jestem w pustym mieście.
Choć zdawało mi się, że jestem przed zmierzchem.
To szczęście móc uronić tyle gorzkich łez,
Które wyrzuciły mnie na suchy brzeg.
W brudzie skąpany, nieraz załamany,
Prawdziwie rodzinnej tradycji oddany.
Tam się spotkamy, nie raz zaśpiewamy.
Szczęście przez łzy? Czas leczy rany!
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu