Tekst piosenki:
Chłopak zwany Billy Joe na farmie z mamą żył,
Rósł i mężniał z dnia na dzień, swej matki chlubą był.
Raz przebrał się, założył pas, przed domem czekał koń.
Wtem matka zapłakała w głos:
Joe, zostaw w domu broń swą,
Joe, nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń.
On zaśmiał się, uściskał ją, powiedział: „Przecież wiesz,
Że stałem się mężczyzną już i strzelać umiem też!
Lecz bez przyczyny spluwy tej nie dotknie moja dłoń”.
Lecz matka wciąż płakała w głos:
Joe, zostaw w domu broń swą.
Joe, nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń.
Joe skoczył w siodło, ruszył w cwał, przy udzie kolta czuł.
Do miasta jadąc, piękne sny o swej przyszłości snuł.
Niedbale wszedł do baru, choć tętniła tremą skroń
I echem wrócił matki głos:
Joe, zostaw w domu broń swą.
Joe, nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń.
Lecz Joe po colta sięgnął, bo honoru bronić chciał.
Nie zdążył, tamten szybszy był i huknął w barze strzał.
Joe upadł, tłum się zebrał w krąg, ktoś rzekł: „Po księdza dzwoń!”,
A on usłyszał jeszcze głos:
Joe, zostaw w domu broń swą.
Joe, nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):