Tekst piosenki:
No regrets Coyote
We just come from such different sets of circumstance
I'm up all night in the studios
And you're up early on your ranch
You'll be brushing out a brood mare's tail
While the sun is ascending
And I'll just be getting home with my reel to reel
There's no comprehending
Just how close to the bone and the skin and the eyes
And the lips you can get
And still feel so alone
And still feel related
Like stations in some relay
You're not a hit and run driver no no
Racing away
You just picked up a hitcher
A prisoner of the white lines on the freeway
We saw a farmhouse burning down
In the middle of nowhere
In the middle of the night
And we rolled right past that tragedy
Till we turned into some road house lights
Where a local band was playing
Locals were up kicking and shaking on the floor
And the next thing I know
That coyote's at my door
He pins me in a corner and he won't take no
He drags me out on the dance floor
And we're dancing close and slow
Now he's got a woman at home
He's got another woman down the hall
He seems to want me anyway
Why'd you have to get so drunk
And lead me on that way
You just picked up a hitcher
A prisoner of the white lines on the freeway
I looked a coyote right in the face
On the road to Baljennie near my old home town
He went running thru the whisker wheat
Chasing some prize down
And a hawk was playing with him
Coyote was jumping straight up and making passes
He had those same eyes just like yours
Under your dark glasses
Privately probing the public rooms
And peeking thru keyholes in numbered doors
Where the players lick their wounds
And take their temporary lovers
And their pills and powders to get them thru this passion play
No regrets Coyote
I just get off up aways
You just picked up a hitcher
A prisoner of the white lines on the freeway
Coyote's in the coffee shop
He's staring a hole in his scrambled eggs
He picks up my scent on his fingers
While he's watching the waitresses' legs
He's too far from the Bay of Fundy
From appaloosas and eagles and tides
And the air conditioned cubicles
And the carbon ribbon rides
Are spelling it out so clear
Either he's going to have to stand and fight
Or take off out of here
I tried to run away myself
To run away and wrestle with my ego
And with this flame
You put here in this Eskimo
In this hitcher
In this prisoner
Of the fine white lines
Of the white lines on the free free way
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (1):
Kojot
Niczego nie żałuj, Kojocie
Po prostu różne przypadki nas ze sobą zderzyły
Ja wieczorami przesiaduję w studiach
Ty wstajesz wcześnie na swoim ranczo
Odgarniasz z twarzy włosie ogona zarodowej klaczy
W słońcu szybującym coraz wyżej
Gdy ja będę wracać do domu z nagranymi szpulami
Nie można tego pojąć
Jak bliski mojemu ciału, skórze i oczom
A także ustom potrafisz być
I jednak być osobnym
I jednak być na miejscu
Jak w jakimś biegu sztafetowym
Nie jesteś z tych co złapią i uciekną, o nie
By biec dalej
Wziąłeś mnie na stopa w drodze
Zaplątaną w białe pasy biegnące po jezdni
Widzieliśmy czyjąś zagrodę płonącą
Pośrodku pustkowia
W środku nocy
Nasz wóz nie zwolnił mijając tę tragedię
Skręciliśmy w końcu w kierunku świateł przydrożnej knajpy
Gdzie grała miejscowa kapela
Miejscowi skakali z przytupem na parkiecie
I nim się obejrzałam
A już kojot staje w mych drzwiach
Przyskrzynia w narożniku i nie przyjmuje odmowy
Wyciąga mnie na parkiet
Tańczymy przytuleni jakiś wolny kawałek
A przecież on ma żonę w domu
Jest z nim jakaś kobieta w głębi sali
A mimo to bierze właśnie mnie
Czy musiałeś aż tyle pić
By poprowadzić mnie w tańcu w ten sposób
Wziąłeś mnie na stopa w drodze
Zaplątaną w białe pasy biegnące po jezdni
Spojrzałam kojotowi prosto w oczy
W drodze do Baljennie blisko miasta gdzie mieszkam
Ruszył śpiesznie przez ościstą pszenicę
W pogodni za czymś cennym
Jakiś jastrząb się przy nim kręcił
A kojot tylko skakał w swoich podchodach
Miał takie same oczy jak ty
Za okularami przeciwsłonecznymi
Co w tajemnicy sondują poczekalnie
I przez dziurki od klucza zaglądają do pokojów z numerami
Gdzie muzycy liżą swoje rany
I przyjmują przelotnych kochanków
Oraz pigułki i proszki dające im przeżyć kolejny występ
Niczego nie żałuj, Kojocie
Ja się po tym przecież podniosę
Wziąłeś mnie na stopa w drodze
Zaplątaną w białe pasy biegnące po jezdni
Kojot siedzi w kawiarni
Zapatrzony w dziurę zrobioną widelcem w jajecznicy
Jeszcze mój zapach ma na palcach
A już gapi się na nogi kelnerki
Jest zbyt daleko od Zatoki Fundy
Od koni appaloosa, orłów i przypływów
Od klimatyzowanych biur
A nasączona tuszem taśma
Wybija to zupełnie wyraźnie, że
Albo teraz będzie się bił
Albo zerwie się i ucieknie stąd
Ja sama próbowałam uciec
Uciec i pokonać mój egoizm
Z tym ogniem
Jaki włożyłeś w tę Eskimoskę
W tę autostopowiczkę
Tę więźniarkę
Tych zgrabnych białych pasów
Tych białych pasów biegnących po jezdni