Tekst piosenki:
Zawsze chciał coś więcej niż tylko widok nachlanej matki
Podrzucany do sąsiadki, bo tam tylko miał zabawki
Bo tylko tam był spokój, bez odoru alkoholu
Matka nie da mu spokoju, bo sypie się w pokoju
Tata był nieznany tak jak matka tez był pijany
Zwykła wpadka w 70 latach na prywatkach
Wróćmy do sąsiadki, to dobra starsza pani, która robi mu obiadki
Nie ma dzieci, bo mąż ją zostawił, się zabawił i znalazł sobie młodszą
Chuj z nim, ona dla chłopaka daje całe dobro.
A matka nic nie zmienia: pompa, bania, gleba, ziemia
Chłopak myśli za jakie grzechy ma tyle cierpienia
Zimny prysznic i znów marzenia rozwiane przez psychikę.
Tej hołoty z osiedla on nie chce tego piekła
Dobrze widzi, że w tym domu doprowadzi się do zgonu
(Boże pomóż, pomóż, pomóż, pomóż)
Następny jego problem to chłopak miał nadwagę
To było podłe, nazywano go grubasem, schabem
Świnią, tłuściochem i dużo dużo gorzej
Jednym słowem przejebane na podwórku, w domu, w szkole
Ta niedole chciał zakończyć, to cierpienie przerwać
Przed Panem Bogiem klękał niech zakończy się ta męka
Przed tym całym syfem uciekał w edukacje
Miał racje aspiracje, lecz nie daną szanse
Bo wszyscy oprócz starszej pani mu rzucali kłodę
Tylko ona mu pomoże, jednak ona musi odejść
Musi, bo taka losu kolej, jej czas przyszedł
On się dusi, ona go głaszcze, całuje w policzek
I Kojącym głosem mówi "osiągniesz to co zechcesz
Będziesz tym kim zechcesz, bo masz wielkie serce
Tylko nigdy się nie zmieniaj spełniaj swoje marzenia"
2 tygodnie później trumnę przykryła ziemia
Starszej Pani nie ma, ale został ból i smutek
Ciągłe obelgi w budzie, matka co dzień wali wódę
On nie może tego znieść, nie ma się do kogo zwrócić
Jest jak zbity pies, który non stop ogon kuli
Się budzi i rusza do budy wolnym krokiem
Na wstępie pod blokiem został zmieszany z błotem
"Ej grubasie jak tam twoja matka dziwka lubi
jeździć na kutasie ostro wyjebana cipka"
To ten skurwiel, co od lat w głowie robi mu burdel
To ten skurwiel, co od lat traktuje go jak kurwę
Ale to zdarzenie zmienia cały bieg historii
Chłopak odchodzi, musi się na ławce uspokoić
Dochodzi do siebie, rusza powoli do domu
Pęknięte serducho i łzy lecące z oczu
Jest u siebie na kwadracie, siada na kanapie
Już wie, co ma zrobić odmawia ostatni pacierz
Bo od tego momentu życie straciło sens
On trzyma nóż w reku, chce dać cierpieniu kres
Dobrze wie, co ma zrobić wychodzi z domu na dwór
Zakłada na łeb kaptur, powoli rusza na przód
W poszukiwaniu największej przyczyny jego bólu
Ukryty stoi z boku wypatruje go z tłumu
Widzi skurwysyna zabawia jakąś sztukę
jest kozakiem w swojej grupie cały świat ma w dupie
kilka godzin mija kozak odprowadza szlaufa
Chłopaka teraz szansa, kozak sam do domu wraca
Ciemna ulica, przy której rośnie niewielki las
Chłopak wyciąga kosę i tamten jest bez szans
szybkim ruchem reki dziurawi jego ciało
Które spada bezwładnie, bo życie już uleciało
Morał tej historii zakończony tym nieludzkim czynem
To że każdy skutek zawsze ma swoją przyczynę x4
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (1):