"Święty"
Czym się stałem, nie będzie jawne,
Gdy śmierć spowija moją duszę,
Martwy liść na jesiennym wietrze,
Co przypomina beztroski spacer.
Wciąż jestem między,
Ani żywy, ani martwy,
Oślepiony, gdy patrzę,
Och, jak do nich dołączyć pragnę,
Tysiąc łez i tysiąc godzin,
W nigdy nie pobłogosławionym grobie.
Skręcone członki sięgają chmur,
By w spoczynku rzucić na nie cień,
Zupełnie stary, ponury i zimny,
Jak upiór niewyraźnie słyszany,
Choć mam wzrok krystalicznie czysty,
To wydaje się zamazany.
Niech moja ścieżka będzie święta,
Och, święta,
Wiecznie czarna i święta,
Na zawsze święta.
By ukryć mój niegodziwy zmysł
Zamykam się w śmiertelnym śnie,
W ciszy tak ogromnej tkwi zamęt, który wije się i krzyczy,
Dopóty noc jest przede mną,
Dopóki chwalę umarłych,
Oni znaleźli dzielne lustro,
Gdzie czerń jest bielą, a noc jest dniem.
Błogosław moją duszę i błogosław moje drogi,
Lecz nie wypowiadaj żadnych słów,
Gdyż nie szukam ani światła, ani dnia,
Ale świata, który najciemniejszy jest.
Święty niech będzie mój sen,
Święty i czarny,
Otwiera się lustro i zaprasza,
Mówiąc mi, żebym nigdy nie wracał.
Niech moja ścieżka będzie święta,
Och, święta,
Wiecznie czarna i święta,
Na zawsze święta,
Niech moja ścieżka będzie święta,
Przez noc wieczną,
Na zawsze święta,
Przez ciszę nocną,
Przez wieczną czerń i świętość,
Niech prowadzi mnie ciemność,
Święta,
Teraz szeroko otwiera się lustro.
Historia edycji tłumaczenia
Komentarze (1):