Tekst piosenki:
Mrok przeistacza się w ciemność, szykuje do nowej tury
Tam z góry jakby szepcą, demoniczne postury
Na poddaszu okienko, zamknięto i ponury
Klimat wzmagał szaleństwo, przy pełnym blasku luny
Noc była jego częścią, w milczeniu słuchał swej muzy
Odurzony bajeczką, bajeczkę nuci muzyk
Jak upada królestwo, u podnóży góry
Na której jestestwo, jego lepkości kontury
Za horyzont odejdą, zresztą już po raz wtóry
Kierunek nadając błędom, a wyjściu kolor purpury
A nie tak jest z tą bajeczką to, że jest dla dzieci dużych
Sercem da na nie miejscom, choć tuż przed końcem podróży
Przez lufcik wychyle się stąd, robiąc niewielkie smugi
Za szybką przeszła przeszłość, krokiem prawa natury
Więc gdy tylko prze trzeszczą dostrzeżesz jego struktury
To wesołe miasteczko, z papieru i tektury
Ref:
Idą sobie na rzeź, ryby owce i knury
Na tą okazję krew, farbą na malatury
Ta krew od dawna wre, a u góry augury
Tak czy tak kolejny dzień, mają zamiar wywróżyć
Słychać życiodajny śpiew, to Boże pradawne chóry
I ten ten magiczny dźwięk, koloratury
Zabija we mnie lęk, wytwarza [z tektury]
Tak jak słońcu każe wzejść, po każdej burzy
Rzeczywistość tamtejszą wspominam z uśmiechem długim
I do niej także tęskniąc, który własnych pęd gubi
Bo rząd to niedorzeczność, żyją od żołdu do jumy
Żenią żałosną sprzeczność, przerzedzonej żeglugi
Po przez otchłań pustelnią, jeden za drugim
Po przez swe myśli więdną, zatoną kolejny rubin
Poprzez sł użal coś przede mną, tłumią swe wszelkie [guny]
Niewolniku wież w los w który powątpiewają tłumy
Lecz powiela ją bierność, propagowaną zza kulis
Nie ma już takich potrzeb, co nie mogli by ci ich wmówić
Dają wam padlinożercom, karmę z [rakokudury]
Do popicia rtęci mleczko, oddawane przez szczury
Czas temu całą wieczność, proces już zastąpił umysł
Energię słoneczną, rakotwórcze żarówy
W mechaniczną społeczność, zmieniono ludzi czułych
To wesołe miasteczko z papieru i tektury
Ref:
Idą sobie na rzeź, ryby owce i knury
Na tą okazję krew, farbą na malatury
W duszy miłość w sercu gniew, na głowach kaptury
Trwa walka i po kres wiara w opłacalne trudy
Słychać życiodajny śpiew, co każdy centymetr skóry
Wnika nadając cel, i daje wiedzę jak tu żyć
Tej broni, która na dnie, cmentarzyska drużyn
Które chciały wygrać grę, pionkami istot cudzych
Ludzie cierpią, życie ma taki sam turyt
Zwierzęcą wolność wieńczą, ludzkie karykatury
I jak mogli widzieć to, na [klauzuri] razury
Skoro czytając ją się tną, niejeden taki który
Co miałby by prawdę przed gębą i mimo in-sygnatury
Twierdziłby, że to na pewno jest niemożliwe co mówi
Pętla puentą, dawno wszczęto procedury
Poprzez perswazję wojenną, więc gdy zaczną wiązać sznury
Wypada uklęknąć, łudzić się, że się rozczuli
Ktokolwiek najemną i gdy wyjmą broń z kabury
Wypada się uśmiechnąć, poddani i słudzy
Tracą powłokę ziemską, półgłuchy labo-tury
I każdy papizm z mateczką, macha w przypływie dumy
A tuż pod stopami piekło i niewidzialne mury
I stoi za dzieckiem dziecko, w kolejce do zguby
To wesołe miasteczko z papieru i tektury
Ref:
Idą sobie na rzeź, ryby owce i knury
Na tą okazję krew, farbą na malatury
W duszy miłość w sercu gniew, walka po raz wtóry
Czeka ciebie i mnie, szykuj zbroję, bagnet, runy
Słychać życiodajny śpiew, to Boże pradawne chóry
I ten ten magiczny dźwięk, koloratury
Jakby dźwięczące lecz jak najdalej nad chmury
Bo ten świat zginie tuż przed końcem jej uwertury
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):