Tekst piosenki:
- Życia nie zmienisz.
Zaciśnij zęby, pierś do przodu, a nosem powietrze wypuszczaj.
I pamiętaj jedno: Na tym świecie zawsze była, jest i będzie w cenie tandeta.
Więc czym my się właściwie mamy przejmować?
- Mówisz?
Ty powiedz mi, gdzie ten oldschool?
Na placu wolności jam,
Beatboxy, freestyle co noc tu, weed styl i ŁDZ
2014...
Czy to ma sens, Twoja cyfrowa więź?
Walenie konia przed ekranem? Wara z rękoma, psie!
Nie ma już żartów, dość słabego teatru.
Nieślubne dzieci rapu - słowo prawdziwych bękartów.
Od startu krew, pot i łzy.
To stres. Zło, nie zysk.
Gdzie przeszłość i Ty? Czy przeszło Ci dziś?
Nie moja kwestia!
Tu masz prawdę od serca.
Jestem stąd, gdzie kurewstwo nosi maskę człowieczeństwa.
Przestań się żalić, nie Ty jeden masz źle.
Nie tylko Ciebie rzeczywistość zsyła w gniewie na rzeź.
Gdy widzisz siebie na dnie, świat bywa mściwy jak plebs.
Trzeba mieć jaja w mieście, w którym nie ma chwili na lęk.
Zbyt wielu cwanych, zbyt mało rozsądnych.
Kurwy czają się na geld, jak by z nich robił wiekopomnych.
Eeej! Krzywy zgryz, krzywy ryj ? Mam obydwa!
Proste flow, gdy Ty plujesz na majka, jak do kibla, co ?
Wszyscy się mądrzą, jakby zjedli Wikipedię.
Bohaterzy jednej nocy, nie napisze o was Express.
Diabła widzisz we mnie?! To dobrze. Bez różnicy.
Gadaj dalej kim jestem, jeśli sam jesteś nikim.
Ironio losu to ja - żywy lub martwy.
Spalony głos, blada twarz i nic ponad tym.
Bałuty w chmurze i rap dla wyobraźni.
(...nara, wypierdalaj, wypadasz z rozrywki)
Czy to ma sens, Twoja stylowa treść?
Każdy się sprzedaje, jak dziwka - byle jak, byle gdzie.
Jeden to Drake, drugi Papoose, trzeci Jay Z.
Schizofrenicy!
Ludzkie ksero-kopiarki, na zawsze wierni matrycy.
Co to jest dobry hip hop? Czekasz na podpowiedź?
MC wchodzą sobie w dupy, jak seta pod schabowe.
Top 10, 20, 30? Chuj wam w tytę!
Wasze topy to ja spalam wszystkie w jednym splifie.
Internet węszy, szuka skandalu u leszczy.
Powiedz, jaki to skandal przy "skandalu" Molesty?
To ja, Twój osobisty narkoman i przestępca.
Czy te oczy mogą kłamać? Sam zobacz i omerta!
Jestem odbiciem ulicy jaką widzisz.
Jak byś znał wszystkie jej grzechy.
Możesz mnie za to winić.
Żaden sprzeciw!
Wrogów mam za niewolników.
W każdy dzień myślą o mnie, czując strach w swoim życiu
Na tysiąc graczy, masz tysiąc numerów jeden.
Sami swoimi fanami są, jakby jebani wyszli z siebie, ooo!
Morda, gbury! Wszystko na temat.
(Wyłącz mikrofon, nie masz nic do powiedzenia).
Ironio losu to ja - żywy lub martwy.
Spalony głos, blada twarz i nic ponad tym.
Bałuty w chmurze i rap dla wyobraźni.
(...nara, wypierdalaj, wypadasz z rozrywki)
Chcesz być jak banan - bez własnego zdania?
Pruć się jak szmata na cudze dokonania?
Lepiej odpuść, ziom...
Lepiej odpuść, ziom...
Lepiej odpuść, ziom...
Lepiej odpuść, ziom...
Chcesz być jak banan - bez własnego zdania?
Pruć się jak szmata na cudze dokonania?
Lepiej odpuść, ziom...
Lepiej odpuść, ziom...
Lepiej odpuść, ziom...
Lepiej odpuść, ziom...
- Uparciuch z Pana.
Wie Pan co? Życie to mnie tak nauczyło:
Dwa plus dwa jest sześć. Jak jest pięć - to tracimy.
A jak osiem - to bardzo dobrze.
No, to jak? Przybite?
- Przybite!
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (1):
a nosem powietrze wypuszczaj.
I pamiętaj jedno. Na tym świecie zawsze była,
jest i będzie w cenie tandeta,
Więc czym my się WŁAŚCIWIE mamy przejmować... - Mówisz?