Tekst piosenki:
S.Z.W. daje bit, ja na nim płynę
Nawijam teksty przesiąknięte Szczecinem
Przeszywam cię stylem, we krwi mam to
Oddany temu miastu jak Projektantom
Gram w to choć lata płyną
Wciąż stawiamy na jakość, nie na ilość
Żyję chwilą, lecz się non-stop nękam
Za chujowy rap, w chujowych piosenkach
Bit zapętlam czuję drganie membran
Bas rozchodzi się po wszystkich piętrach
Chcemy przetrwać na tych dzielniach
Chcę obudzić Polskę mając tylko ten rap
Jak WWO, wiesz, damy radę
Robimy swoje, gdy inni robią żenadę
Dla nas problem żaden to nieść przekaz
Czekałeś na to, bo wiesz, że warto czekać
[x2]
Rap to blask ulic nocą, gdy świecą latarnie
Rap to słoneczny dzień na blokach zanim zmrok zapadnie
Dar od Boga dla mnie, dla moich ludzi
Braterstwo krwi, czas by Polskę obudzić
Dziś nie chcę obnażać prawdy, wolę obnażać panny
Bo gdy stres wystrzelił kule to ideały umarły
Prawie, w tej chwili są w stanie krytycznym
Lekarze nie chcą nic mówić, ja wiem, że koniec jest bliski
Wiem, że to nie sen wszystkich, tylko mój sen
Musiało minąć trochę czasu żebym przebudził się
Mój budzik to bębny nastawione na rano
I tak dzień w dzień, mówię jak Pezet - wciąż to samo
Rozgoryczony, wkurwiony, sfrustrowany, zły
Mało dobrych emocji na krążek Braterstwo Krwi
Ale mój głos tu jest (nie), nie pieści uszu
Oszukując składam kostkę Rubika w jednym ruchu
Ściskam ten mikrofon mocno, zaraz go zmiażdżę
Może wtedy przestaniesz pytać czym to jest dla mnie
Spierdalaj, jeśli nie wiesz tego po tej zwrotce
Myślisz, że wiesz jak ja myślę?
Ja myślę, że jest wręcz odwrotnie
[x2]
Rap to blask ulic nocą, gdy świecą latarnie
Rap to słoneczny dzień na blokach zanim zmrok zapadnie
Dar od Boga dla mnie, dla moich ludzi
Braterstwo krwi, czas by Polskę obudzić
Nie muszę mieć takich skillsów jak Bigger
Flaternie w szczecińskim stylu wjeżdżam na bibę
Reprezentować mam zaszczyt tą ekipę
Którą znajdziesz na blokach, jak w furze opuścisz szybę
Na przedramionach tatuaż z paru liter
Które znaczą dla mnie więcej niż twoja miłość dla cyfer
Pracuję nad stylem, jak S.Z.W. nad bitem
Na pohybel tym co twierdzą, że ten rap nie jest klasykiem
Mistrzowskim mykiem jest tu przetrwać bez wajchy
Z familią u boku olewając standardy
Bo kto nie jak my wypromuje to miasto
Projektanci stylu niech w Polsce mają jasność
Nie stoję na baczność, bo kurwa nie mam przed kim
Wszystko co mam to rap, browar i bletki
Ten flow jest lekki, bo to miasto ma klimat
Tu każdy blok się buja pod bit, gdy nawijam
Nie zapominam, skąd jestem, gdzie idę
A ty z zapartym tchem czekaj na trzecią płytę
[x2]
Rap to blask ulic nocą, gdy świecą latarnie
Rap to słoneczny dzień na blokach zanim zmrok zapadnie
Dar od Boga dla mnie, dla moich ludzi
Braterstwo krwi, czas by Polskę obudzić
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):