Wiciu - Życie to chuj

Miłość za hajs, to nie miłość,
Życie bez hajsu, to nie życie,
Ile razy przez brak siana rzucałeś picie,
Ile razy przez to kolejna butelka pękła,
Wiciu to mały szary(?), bez wielkiego szarego osiedla,
Są tu dupy, które mają tylko dupę,
I sztuki, które zasługują tylko na sztukę,
Rzeczy których nie kupisz i ziomy, którzy nie sprzedadzą,
Nie lookam im do portfela, by wiedzieć na co ich stać, yoo,
Sam nigdy nie kitrałem pieniędzy, nie oszczędzałem hajsu,
Bo on mnie nigdy nie oszczędził,
Zawsze mam coś czego brakuje mi do szczęścia,
Gdy już to zdobędę, to traktuje to jak śmiecia,
Już nie dzieciak, na wszystko inaczej już patrzę,
Ludzie, połowa w masce, grają jakby w teatrze,
Co gorsza, druga połowa im klaszcze,
Kto nie tańczy jak mu zagrają, ten zapewne śpiewa.

Jestem, jak Koterskiego Dzień Świra,
Z wierzchu śmieszny w chuj, w głębi smutny jak pizda,
Za dużo myślę, jak głupi, miewałem dni,
Że leżałem w wyrze do wieczora gapiąc się w sufit,
Na to wóda była lekiem, wypełniałem bletę,
Żeby było lepiej, żeby kłaść się spać z uśmiechem,
I choć nigdy nie byłem sam, zawsze byłem samotny,
A każdy plan, wychodził ze skutkiem odwrotnym,
To Kabaty, wychowałem się na kontrastach,
Banany w arafatkach kontra wariaty w Najkach,
Pokitrani po klatkach, to nowe bloki, obok stare,
Choć je odmalowali dla mnie na zawsze szare,
Każdy stąd chciałby wbić na szczyt jak Billy Gates,
Z tym że, niektórzy urodzili się w windzie,
Reszta wbija po schodach, większość po trupach,
Więc patrz komu ufasz, patrz, patrz komu ufasz.