Tekst piosenki:
Pozamykany w cztery ściany, psychol rozjebał kaftan,
Skakał do sufitu, krzyczał wypierdalaj Batman,
Ratuj się człowieku, oni są tu od dawna,
Myślał, że się pali, że ściga go sam szatan,
Bezradni psychiatrycy nie wiedzieli co jest grane,
To choroba psychiczna, nie to opętanie,
Pacjent na swej kartce coś miał napisane,
Przeczytałem ten tekst, było tak zacytowane:
"Spójrz w oczy diabłu,
Stań oko w oko,
Ta magiczna postura rozwali ciebie nocą,
Nie zgasisz światła,
Bo się boisz,
To ten koleś nad tobą stoi,
Powoli wpadnie, z duszy okradnie, ogarnie cię strach, cię strach ogarnie,
Bezpodstawnie upatrzy swoją ofiarę,
Spustoszy wszystko, wymierzy ci karę."
To ostatni sen, jaki mógł się w banię wbić,
Puk puk, kto tam?,
Koszmar zapukał w drzwi,
Zegar tyka: tyk tyk,
Pojebany rytm,
Każdy by zrozumiał, że już tak musi być,
Jestem inny niż wy, bo
Mam psychiczne blizny,
Opętany dzieciak co od zawsze bywał dziwny,
Myśli racjonalnie jak seryjny morderca,
Jego ból pod skórą uwalnia brudna żyletka.
Szukając ofiary, znalazł idealną w lustrze,
Kości na planszy i zróbmy w głowie dziurę,
Ja tak kocham ciepłą krew, spływającą na twarzy,
Jej rubinowy blask i zapach czarnej sadzy,
Jestem więźniem własnych rozkmin z myślami samobójcy,
Pusta strzykawka w tętnicę,
Bo dzisiaj chcę wam ulżyć,
To jest ta chwila,
Tak długo na nią czekałem,
Zamykam oczy i pierdolę, że mam talent.
Ej siema, mam pytanie,
Nie wiem czy znasz korytarze w których nie ma żadnych klamek tylko drzwi pozamykane,
Chcesz to ci pokażę świat rozdeptanych marzeń,
Gdzie pomniki i ołtarze ludzi co zgubili twarze,
Jak myślisz co im każe stać tu i kopać ściany,
Kiedyś mieli pożądanie,
Dziś wyrzuty przed lekarzem,
Obojętność zdarzeń,
Zburzyła im układ wiary,
Nie zaglądaj tutaj za nic, to spierdolony psychiatryk.
W oknach czarne kraty, a w sercach czarne rany,
Nieprzytomnych żądań bramy,
Tych nigdy nie otwieranych,
Jak wchodzisz tu to zarycz,
Tu krzyk oznacza "Ratuj",
Zdesperowany lekarz podaje ci dawkę rapu,
Tutaj nie ma strachu,
To tylko paniczna fobia, że ktoś mógłby im odebrać, co trzyma ich w swoich szponach,
Porzucone nagie słowa, tutaj zbiera się z ulicy,
Witaj w psychiatryku, oddział rapoholicy.
Panie profesorze, doktorze, nie ma pacjenta,
Kiedy on wam uciekł, po budynku się pałęta,
Dajcie coś mu w żyłę uspokoić mi wariata,
Od tych czterech lat przeszedł do innego świata,
Będzie mega draka jak go znowu nie złapiecie,
Ostatnim razem, rozbił szybę na naplecie,
Ruszać dupę ciecie, ta noc będzie długa,
Bierzcie się do pracy i nie palić mi tu szluga.
Osiedle w mroku kona
Ludzie w domach jak w klatkach,
Noc, życia barwy chowa,
Noc zbliża się jak wariatka,
Ktoś się z dnia spowiada,
Nad swoimi grzechami,
W majestacie wyobraźni stojąc psychicznie nagi,
To jak efekt magii,
Gdy zwodzi na pokuszenie,
Nie zaglądaj tutaj za nic to psychiatryk, to więzienie,
Lek na pocieszenie,
Ty unikaj tych z lekami,
Do wyjścia i tak nie trafisz, a skończysz na obserwacji.
Zagadki terapii, sama w sobie jest zagadką,
Gdy w tańcu dzikich spojrzeń znów mija się z prawdą,
Chory sen nazywasz mantrą,
A zmiana za zmianą przeczy,
Tutaj nawet sami siebie każą ci się wyleczyć,
Czarne pistolety, ładują ci w skroń naboje,
I wiesz, że to jest chore, a żyjesz wśród tych urojeń, wśród fizycznych wojen,
Niwecząc krzyk izolatki,
Nie zaglądaj tutaj za nic, bo ten świat to psychiatryk.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):