Daniel Landa - Krvava Parta

Ciągnę drogą na zachód,
szeroką prerią.
Nie ma czasu się wychrapać.
Ten dystans nas zabije.
Rządzi głupi humor,
tam gdzieś za horyzontem jest koniec zabawy.
Czerwone słońce zachodzi
nad głowami naszej bandy.

To na przykład tutaj zezowaty Jack
kto by do tego kaleki coś rzekł,
dwa razy uciekł z lasu
Po prostu klasa.
Swoją starą otruł jadem.
Potem miał problemy z szeryfem Bradem,
który został niesprawiedliwie trafiony,
Kłopot!
A nasza kulawa Mary,
specjalistka na kłopty,
z pistoletem jest najlepsza,
ale ma wszy.

Rf: Surowy świat, i krwawa brygada
Zawsze byliśmy lewi
jak fałszywa karta.
Surowy świat, gdzie się kłócą spluwy,
tutaj nie ma miejsca,
na charaktery.

Ten właśnie wielki rzeźnik John
Nie pocierpi ani trochę na złe maniery,
O współczuciu nie ma pojęcia,
ale jest spoko!
A tutaj zalotnik zgniłej Beny.
Ten już odjechał chyba wszystkie suki,
cały czas w ucieczce.
To jest wkurzające!
Straszny sadysta głuchy Bob
wie swoje, ale milczy jak grób.
W ubiegłym roku uciekł z pudła.
Teraz rabuje kasy.
Również dobrze, z colta strzela,
każdy szeryf przez niego szaleje.
Więc jeździ z nami -
z dziwolągami.

Beny, John, a też dalsi nasi ,
wszyscy jesteśmy teraz w pięknych tarapatach.
Głównie z każdej strony na nas mierzą.
Chyba gdzieś źle skręciliśmy.
Więc jak wszyscy też udaję,
że z par głupich kulek się nie posram.
Że tutaj wlazłem, no to jest tragedia,
tak tu zdechnąć, i jeszcze bez pieniędzy.

Rf: Surowy świat, i krwawa brygada
Zawsze byliśmy lewi
jak fałszywa karta.
Surowy świat, gdzie się kłócą spluwy,
tutaj nie ma miejsca,
na charaktery.