Tekst piosenki:
Zwykły szary człowiek z workiem problemów na plecach.
Kierowano jego życiem,teraz je niesie na rękach.
Jego serce pęka znowu,kiedy zbliża się do grobu.
Tej osoby,która była bardzo ważna.
Jak gwiazda zgasła i nastał w jego życiu taki czas.
Kiedy znów powiedział pas.
Znów po raz kolejny,kiedy niebo deszczem płacze.
On stoi na dworze,wtedy nie widać łez raczej.
Jest inaczej. Nigdy,nie będzie tak samo.
Bo przy cmentarnej bramie dzisiaj pożegnał się z mamą.
Kiedyś pewnie wróci,lecz na sercu z wielka raną.
I z pytaniem do Boga,dlaczego tak się stało?
Bo przez to czuję żal i zadaje to pytanie.
Czy ostatnie pożegnanie,było za kare mu dane?
Dobry Jezu a nasz Panie,odpowiedz na pytanie kiedy w końcu przestaniesz?
Ja jak pacykarz,tworzę obraz, w pustynnym piachu łez.
I jak pegaz,zdejmę z ciebie smutku głaz i otworze szczęścia właz.
Zabiorę,z wysypiska świata. I już zawsze będzie,grana ci sonata.
Dzisiaj patrzę w dziecka oczy i czekam na sen proroczy.
Ono też zapewne czeka,Boże zrozum dziś człowieka.
Który bezustannie klęka,w strugach deszczu serce pęka.
Gdy wspomina tamte chwile,gdy trzymał dziecko na rękach.
Teraz,kupuje bilet by wracać do tego miejsca.
Gdzie stawiało pierwsze kroki - to dla niego jest udręka.
Widzimy się rzadko,bo pierwszego listopada,
Łez nam atmosfera nada,znowu będzie z nieba padać.
Znów będziemy pytać Boga,czy musiał nam bólu zadać?
Czy dzisiaj musimy płakać? Widzę mokre dziecka oczy.
Którego odeszła mama,co pomyśli dzisiaj w nocy?
Zamknięta cmentarna brama,będzie chciało ją przeskoczyć.
Kiedyś przyjdzie taki czas,że będzie miało juz dosyć.
Podejmowania walki i z drogi dobra zboczy.
Prosimy Panie dzisiaj,łzy nam z oczu otrzyj.
Więc prosimy Panie dzisiaj,łzy nam z oczu otrzyj.
Ja jak pacykarz,tworzę obraz, w pustynnym piachu łez.
I jak pegaz,zdejmę z ciebie smutku głaz i otworze szczęścia właz.
Zabiorę,z wysypiska świata. I już zawsze będzie,grana ci sonata.
Klękamy nad grobem matki,czy nad grobem dziecka.
Lecz nie jesteśmy sami,bo z nami psychika klęka.
Cmentarz pełen drzew,tak jak plaże pełne mew.
Oczy pełne łez,lecz to nie jest smutków kres.
Dobrze wiesz tej jesieni - nic się nie zmieni.
Żeby coś docenić,najpierw musimy coś stracić.
Tak jak bracia tracą siostry albo siostry braci.
Ale śmierć bliskiej osoby,to za duży nacisk.
Dla tak małej postaci,za wysoka cena.
Na pewno jej nie zapłaci,widzę dziecka oczy.
Razem z tym dzieckiem płaczę,
Nigdy nie będzie tak samo,od dzisiaj jest inaczej.
Powiedz bracie mi na ucho,czy tak już musi być?
Że człowiek z drugim człowiekiem,nie potrafi w zgodzie żyć?
Ludzie nie pytają Boga i dlatego wolą płakać.
I przez całe lata,brat brata tak jak kata nienawidzi,szydzi z jego życia.
Ja jak pacykarz,tworzę obraz, w pustynnym piachu łez.
I jak pegaz,zdejmę z ciebie smutku głaz i otworze szczęścia właz.
Zabiorę,z wysypiska świata. I już zawsze będzie,grana ci sonata.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (8):
A co do tej nuty to po prostu wymiata. Słucham jej przed snem albo jak mam doła. Jak dla mnie genialna i max smutna.