Tekst piosenki:
Pochwała izolacji, pozrywanych więzów ze społeczeństwem
czas wejść z pierdalnięciem
i powiedzieć wszystkim jeszcze więcej
o swoim gniewie, tragedii w swoim niebie
gdy w głowie się jebie i kim jestem już nie wiem,
cóż idę przed siebie wprost do ust szaleństwa,
patrzysz na mnie myślisz tępak i aż cię z łez skręca,
dość, niezgody kość, pomiędzy mną a ludzką rasą,
pytasz za co, wyrzutki się odpłacą racą,
jak dobrze pójdzie, jak gorzej to pociskiem,
a czemu ta larwa znowu operuje pyskiem swym,
otworem gębowym, trywialny czyn,
ten remi jak dym, albo raczej jak mgła,
omota cię, a wyplułem tą mgłę ja - muaaaa
i co to da, kolejna ofiara,
potwora, twarzą mózgomaska zwykła zmora,
zazdrości chora, niech ktoś odda mi anioła wołam,
i chylę czoła, jeśli ze mnie to wyjmiesz,
pomożesz, po prostu przyjdziesz, i będziesz przy mnie,
a na razie siedzę walczę ludzi mam za zero,
to nie jest zwykły kaprys wiesz tak się przyjęło,
że gdy ktoś da ci w twarz, to oddać mu masz,
pogruchotać mu kości, kolejne usprawiedliwienie złości,
braku miłości, już nawet nie wiem o czym mowa,
a kiedy zdechnę to czy będzie ci szkoda,
oza często doda smaku takiej emo pikanterii,
a byliśmy jednemu tylko wiernii,
co nagle zniknęło, jak budynki WTC,
ktoś coś o mnie wie, nie, więc nie wypowiadaj się?
wprowadź truciznę do swoich myśli
i pogrążaj się w zawiści
wyrzuć frusturację ze swoich myśli
i pociągnij za spust
zrobił się gnój, do dziś we wspomnienia swe nie wierzę,
i mówię szczerze, myślałem że ktoś zapobieże,
jak zwykle, co, wyrwie cię z burdelu,
wyciągnięte nauki z sytuacji bardzo wielu,
siła przyzwyczajenia, odpowiedzialności i uśpienia,
brutalnego przebudzenia, w inny wymiar przeniesienia,
nie reguluj TV, my sterujemy transmisją,
czasami czuję jakby coś z tamtej strony wyszło,
dlaczego, od paru lat coś miesza mi w głowie?
ciekawe, jak daleko się posunie i co mi podpowie,
jesteście w zmowie - rozpacz i szaleństwo,
wiem, muszę uważać, by nie skończyło się to klęską.
Pochwała izolacji, może raczej jej potrzeba,
bo nie ma co liczyć, na naprawę tego nieba,
bo niebo spłonęło, słyszałem wrzask aniołów,
i piłem łzy boga, i czułem swąd spalonych zwojów,
widziałem, płonął raj, anioły wbite na pal,
wielki tron eksplodował, (będę cięte i pikował?) zawsze,
nieważne co się stanie, i kim zostanę,
i gdzie zostanę, i w jakim stanie mnie zastaniesz,
jedno ważne zdanie - wraca choroba,
umysłowa, jak nic, jedna wielka zmowa,
spisek... tragedia dziejów mego życia,
rozpruję sobie brzuch bo nie mam nic do ukrycia
wprowadź truciznę do swoich myśli
i pogrążaj się w zawiści
wyrzuć frusturację ze swoich myśli
i pociągnij za spust
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):