Teksty piosenek > F > Fettes Brot > Silberfische in meinem Bett
2 573 180 tekstów, 31 820 poszukiwanych i 688 oczekujących

Fettes Brot - Silberfische in meinem Bett

Silberfische in meinem Bett

Silberfische in meinem Bett

Tekst dodał(a): little_thing Edytuj tekst
Tłumaczenie dodał(a): magnolienrinde Edytuj tłumaczenie
Teledysk dodał(a): hlnk Edytuj teledysk

Tekst piosenki:

Guten Morgen, ich wach auf und denk das muss mein Glückstag sein, guck aus dem Fenster gießt in Strömen und ich höre jemand schrein:"Dein Glückstag muss ein anderer sein, denn ich bin dein Tag und heute bin ich Schwein!"
Oh nein, ich sollte besser liegen bleiben bis morgen doch das geht nicht, denn ich muss für Fettes Brot noch was besorgen. Draußen der Regen, drin die Pflicht im Nacken, kriegt mich morgens früh um acht ein lustiger Wurgreiz zu packen. Ich steh auf zieh mich an, weil ich dann losgehen kann, such ein Regenschirm doch ich kann kein finden, man. Ich kann kein finden weil ich das Scheißteil überall vergesse, geh dann ohne Resultat: Regen in der Fresse. 1 nach acht ich geh zum Linienbus, weil ich die 188ter Linie nehmen muss. Regenguss sitz im Bus als wie ein bepisster Hund, Zähneputzen auch vergessen und ich stinke aus dem Mund. Und ich wunder mich warum verzieht hier jeder sein Gesicht? Pah, des Rätsels Lösung: Der Grund bin Ich. Eintausend Stunden lang im Bus vom Publikumsverkehr erniedrigt und beim Schwarzfahren erwischt und das ist ja ordnungswiedrig. 60 Kröten sind flöten wieder in finaziellen Nöten, wenn der Tag so weiter geht bin ich bald bereit zum Töten. Endlich am Ziel meiner Wahl angekommen, klopfe ich an die Tür, ich hatte ja angenommen, dass wie verabredet jamand da ist. Doch es macht kein Schwein auf und ich frag mich ob das wahr ist. Scheiße, Scheiße, Scheiße, mir wird schlecht wieder Scherz alles rückwärts. Wieder in Bus, wieder durch den Regen, bin ich zu Hause werde ich mich hinlegen. Komm auch an und denk hm, Mittagsschläfchen wär jetzt nett, doch äh äh, Silberfische in meinem Bett!

Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Wunderbar, mir war klar, dass dieser Tag im Eimer war.

Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Wunderbar, mir war klar, dass dieser Tag im Eimer war.

Der Tag fing scheiße an, vielleicht wird er ja noch besser. Ich hab mit meinem Babe ein Date und die ist scharf.
Weil ich keine Lust auf den Bus und kein Kleingeld mehr da hab, steig ich umweltbewusst um auf mein Fahrrad.
Die Entscheidung stellt sich sehr bald, als grober Fehler raus, denn zwei Straßen weiter bremste mich ein Peterwagen aus.
Halt! Bleim sie stehn! Sie wurden gesehen, beim Autosaufbrechen und beim Radiosmitnehmen.
Sie schreien was von Zeugen und von stichfesten Beweisen und so langsam fang die Jungs an verbal zu entgleisen. Ich sag: "Jungs, hört mal zu, gebt Ruh, checkt den Clu, ihr labert alle Kacke!"
"In den Knast kommst du."
Zick, Zack in Handschellen gepackt, Knüppel auf den Kopp und rein in Sack. Mit Blaulicht fahren wir aufs Polizeirevier, als wir ankommen stehn die anderen Kollegen schon spallier. Ich werd angeschrieben, verhört und ausgefragt und hätt ich es getan hätt ich ausgesagt. Ich wars nicht, doch zur Sicherheit und für alle Fälle, sperren mich die Jungs in Grün erstmal in die Zelle. Sie schubsen mich den Gang entlang und ich fang an zu verfluchen, warum ich diesen Tag begann. In der Zelle kahle Wände, ein Stuhl und ein Tisch und ein kleiner, grinsender Silberfisch.

Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Wunderbar, mir war klar, dass dieser Tag im Einer war.

Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Wunderbar, mir war klar, dass dieser Tag im Eimer war.

Dritte Strophe, letzter Teil, der Tag war nicht geil. Was wahrhaftig kein Grund zum Trauern war, weil geht der Tag in die Hose gibts am Abend Möglichkeiten, das Ende des Tages noch schön zu gestalten. Also steht fest, ich gehe aufs Fest, weil man sich kein Fest entgehen lässt. Der König Boris, Chiefrocker, geht auf Party und trinkt Wodka, doch nach 20 Gläsern hatte ich echt kein Bock mehr. Wurde bleich im Gesicht, halt mein Gleichgewicht nicht, fall aufs Maul, peinlich, doch reicht mir noch nicht. Die Mutter des Gastgebers sammelt Enten aus Porzelan, die mir aus den Händen gepurzelt warn. Mir wird schlecht, ich will raus in die Büsche, was ist das in meinem Magen?, das sind wohl Silberfische. An die frische Luft wollte ich mich retten, in den Garten reihern, mich daneben betten. Ich renne, doch ich schaffs nicht, kotze voll aufs Buffet, lecker, Silberfische auf Baguette!

Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Silberfische in meinem Bett
Wunderbar, mir war klar, dass dieser Tag im Eimer war.

(...)

 

Dodaj adnotację do tego tekstu » Historia edycji tekstu

Tłumaczenie :

Pokaż tłumaczenie
Dzień dobry, budzę się i myślę, że to musi być mój szczęśliwy dzień
patrzę przez okno, leje jak z cebra i słyszę, jak ktoś krzyczy: "Twoim szczęśliwym dniem musi być kiedy indziej, bo ja jestem Twoim dniem, a dzisiaj jestem świnią!"
O nie, lepiej byłoby zostać w łóżku do jutra, ale to niemozliwe, bo muszę jeszcze coś kupić dla Fettes Brot.
Na zewnątrz deszcz, w środku obowiązki na karku,
o ósmej rano dopada mnie zabawna mdłość. Wstaję, ubieram się, bo dzięki temu mogę wyjść, szukam parasola, ale nie mogę żadnego znaleźć, stary. Nie mogę żadnego znaleźć, bo wszędzie zapominam tego gówna, wychodzę więc bez rezultatu: deszcz w gębie. Minuta po ósmej, idę na autobus, bo muszę jechać numerem 188. Ulewa siedzi w autobusie jak obsikany pies, zapomniałem też wymyć zębów i śmierdzi mi z buzi. I dziwię się, dlaczego każdy tutaj wykrzywia swą twarz? Jest roziązanie zagadki: powodem jestem ja. Przez tysiąc godzin poniżany w autobusie przez podróżującą publiczność i złapany na jeździe bez biletu i to dopiero jest nieprzepisowe: 60 marek (dosł. żółwi) idzie się paść, znów w finansowej potrzebie. Jeśli ten dzień dalej tak samo będzie wyglądał, wkrótce będę gotów zabijać. Wreszcie dotarłem do wybranego celu, pukam do drzwi, przypuszczałem, że zastane kogoś, tak jak sie umawialiśmy. Ale żadna świnia nie otwiera i zadaję sobie pytanie, czy to może być prawda. Cholera, cholera, cholera, robi mi się niedobrze, znowu żart, wszystko z powrotem. Znowu do autobusu, znów przez deszcz, kiedy dojadę do domu, położę się. Dojeżdżam więc i myślę hm, miło by było zrobić sobie teraz poobiednią drzemkę, ale ee, ee
Rybiki w moim łóżku!

Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Cudownie, to było pewne, że ten dzień był do niczego.

Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Cudownie, to było pewne, że ten dzień był do niczego.

Dzień zaczął się w gówniany sposób, ale może jeszcze będzie lepszy. Mam z moją laską randkę, a ona jest ostra.
Ponieważ nie mam ochoty na autobus i nie mam już drobnych, przesiadam się, proekologicznie, na mój rower.
Decyzja okazuje się wkrótce błędna, bo dwie ulice dalej zatrzymał mnie radiowóz niebieskich.
Stać! Zatrzymać się! Widziano Pana, jak włamywał się Pan do samochodów i wynoszeniu z nich radioodbiorników.
Krzyczą coś o świadkach i o niezbitych dowodach i powoli zaczynają werbalnie popełniać nietakt. Mówię: "Chłopaki, posłuchajcie, spokojnie, sprawdźcie clou, gadacie bzdury!"
''Pójdziesz do więzienia''.
Raz-dwa spakowany w kajdanki, pałą po głowie i do worka. Z kogutem jedziemy na rewir, kiedy przyjeżdżam inni koledzy już stoją szpalerem. Zostanę zarejestrowany, przesłuchany i wypytany i gdybym to zrobił, pewnie bym się przyznał. To nie byłem ja, ale dla pewności i na wszelki wypadek chłopaki w zielonym zamykają mnie najpierw w celi. popychają mnie wzdłuż korytarza a ja zaczynam przeklinać, dlaczego zacząłem ten dzień. W celi gołe ściany, krzesło, stół i mały, krzywo uśmiechnięty rybik.

Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Cudownie, to było pewne, że ten dzień był do niczego.

Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Cudownie, to było pewne, że ten dzień był do niczego.

Trzecia zwrotka, ostatnia część, ten dzień nie był sexy. Co jednak naprawdę nie jest powodem do żałoby, ponieważ kiedy dzień jest do kitu, wieczorem otwiera się się możliwość, by pięknie zaaranżować jego koniec. A więc jest pewne, że idę świętować, ponieważ zabawy nie można opuścić. Król Borys, szef-rocker pójdzie na party i pije wódkę, ale po 20 kieliszkach naprawdę już nie miałem ochoty. Zrobiłem się blady na twarzy, nie trzymam już pionu, padam na pysk, wstyd, ale to mi jeszcze nie wystarczy. Matka gospodarza zbiera kaczki z porcelany, które mi wypadły z rąk. Robi mi się niedobrze, chcę na zewnątrz w krzaki, co ja mam w tym żołądku? To na pewno rybiki. Na świeżym powietrzu szukam ratunku, chcę w ogrodzie pobrodzić, obok się umościć. Biegnę, lecz nie daję rady, rzygam wprost na bufet, smacznego, rybiki na bagietce!


Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Rybiki w moim łóżku
Cudownie, to było pewne, że ten dzień był do niczego.

Historia edycji tłumaczenia

Autor:

(brak)

Edytuj metrykę

Komentarze (0):

tekstowo.pl
2 573 180 tekstów, 31 820 poszukiwanych i 688 oczekujących

Największy serwis z tekstami piosenek w Polsce. Każdy może znaleźć u nas teksty piosenek, teledyski oraz tłumaczenia swoich ulubionych utworów.
Zachęcamy wszystkich użytkowników do dodawania nowych tekstów, tłumaczeń i teledysków!


Reklama | Kontakt | FAQ | Polityka prywatności | Ustawienia prywatności