Tekst piosenki:
Panie władzo, ale ja nie wiem co się stało.
Nie wiem czemu leże tutaj z głową obolałą.
Ja wiem, że się chlało,
no ale k***a ja nawet nie wiem jaki mamy dziś dzień.
Wiem, że wyszedłem było to w niedzielę,
z kim byłem? Z moim przyjacielem.
Po co? He, po opłatki w kościele,
z reszty pamiętam już raczej nie wiele.
Wiem, że chyba k****a jakieś auto podjechało,
Parę gości mnie obcałowało,
Jak by tego było mało oni mnie pytają,
Czy ja jestem chętny? Pytanie retoryczne,
Przecież jakbym mógł odmówić,
wszak jam jest Jan Niezbendny.
I od razu rozpoznałem bardzo mi przyjemnie,
Gwiazdę Hollywood ‘u.
Tak my znamy cię Janeczku, nasz ty kochaneczku,
Wszak jesteś dziełem cudu.
Znów będzie wóda, znów będą cuda,
Znów wsadzę głowę w kobiece uda.
Znów mój ch*j przemówi ludzkim głosem,
Znów towarki poczęstuje was sosem.
Znów mam ciśnienie, jak mało kto potrafi,
Jak jestem wyposzczony to i druga się trafi.
Znów ten dzień będę menelem,
Znów wyjdę w piątek i wrócę w niedzielę.
Auto zostało pod remizą,
Mówiąc inaczej pod Polską Ibizą,
A w środku Boże, aż leci ślina,
Wódka, wędlina, kiełbasa, wina.
Jedna kolejka, druga, trzecia.
I comon towarki, comon'neczia
Wstawać k***a tańczymy walc,
Ja tam jestem ch*j i zawsze tańczę sam sambę.
To mój come back, zróbcie miejsce,
Ma być przejście. No i ruszamy tany, tany,
Na tany, tany Pan Jan jest zakochany,
Pięknie to wygląda to powiem bez ściemy,
My Polacy bawić się umiemy.
Nie pijemy mało, a więcej by się chciało,
a pijemy po to by się polepszało,
a polepsza się tak jak w naszym kraju,
pijmy więc więcej doczekamy raju.
Gadałem, ściemniałem tak jak to się robi
na każdej imprezie,
Łapałem za cycki i całowałem piczki,
macałem ile wlezie.
A ja tam jestem gwiazda i ze mną jest jazda,
wiecie co robiłem.
Chodziłem, tańczyłem, pięknie się bawiłem,
jadłem, piłem, pierd***em.
Znów będzie wóda, znów będą cuda,
Znów wsadzę głowę w kobiece uda.
Znów mój ch*j przemówi ludzkim głosem,
Znów towarki poczęstuje was sosem.
Znów mam ciśnienie, jak mało kto potrafi,
Jak jestem wyposzczony to i druga się trafi.
Znów ten dzień będę menelem,
Znów wyjdę w piątek i wrócę w niedzielę.
Padałem na cycki, byłem już śpiący
Ale wpadł Rysiu, co sypie wąsy.
No i naturalnie nabrałem siły,
uderzam więc znowu z siłą Kolumbiny.
Ale się k***a naj****em,
Coś bym poru***ł, nie pogardzę pedałem;
Patrzę po sali to ja tylko spię.
Ci**k jest dużo, więc wybieram którą chcę.
Wstawać dziewczyny, wstawać tańczymy.
Może coś jeszcze dzisiaj złożymy,
Najlepiej koncert, na dwa smyczki
Ja i mój kumpel i wasze psitki.
Jesienny koncert na dwa świerszcze
Chętnie językiem ci kochanie powiercę.
Pokaż cycki, nie bądź psita
Pokażę ci brzuch, zapodam ci hita.
Mówię ci mała, jesteś doskonała.
I jak to mówiłem to pyta mi ustała.
Co było dalej mama mówić nie kazała,
sam się wtydzę co robiły nasze ciała.
Wszystko to codziennie ci się marzy,
gangbang boogie , penetracja twarzy.
Sam Pitagoras nie wymyślił tylu kątów,
tyle aż było połączonych trójkątów,
Znowu byłem Rocko, i znowu było szoko,
i znowu nic nie pamiętam.
Tak się porobiło, znowu mi odbiło,
sytuacja z leksza napięta, bo goły leżę w rowie,
nie wiem co tu robię, tak się obudziłem w niedzielę.
Ja nie wiem gdzie ja byłem,
gdzie się uświniłem, ale to chyba było wesele.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):