Tekst piosenki:
Był piątkowy wieczór, po tygodniu harówy
on na zapleczu, przeliczał marne stówy
bo marny utarg ubił z tego tygodnia
Maciek miał na imię, latał w przykrótkich spodniach
wszystko wkurwiało go dookoła wiesz,
monotonna praca, zarobki, szkoła też
dziś nie chciał patrzeć wstecz, miał dość deprechy
ustalił plan w głowie od dechy do dechy
szydzące uśmiechy były z nim cały czas
osiedlowy lamus, matka przez którą zgasł
powiedział pas, ostatni raz dał szansę, sobie
i co było z nim już dziś ci powiem
czuł się wygodnie jak wjechał do oddziału, banku
z bronią w ręku, gotów do strzału,
głodny finału jesteś, on nie oddycha,
zginął od kuli w głowę z rąk strażnika
(ref)
Nikomu nic nie musisz udowadniać,
być kimś to być sobą tak uzasadnia,
w nocy czy za dnia nie słuchaj publiki
bo naśladując innych, stajesz się nikim! (x2)
Gorąca sobota ona wywiesza pranie,
ma na imię Dorota, chce posprzątać mieszkanie
żadnych melanży w planie, bo najpierw obowiązki
ma uporządkowane życie, i czyta książki
o prawdziwej miłości, przy tym do nieba wzdycha
i rozkminia poważnie o powrocie do Patryka
zadzwonił sąsiad Michał, uwielbiał grube tańce
i zaprosił Dorotę na balet obok w klatce
pewnie że tak, jasne, dzięki za pamięć
ubrała się dość skromnie, i odeszła w nieznane
wypili za spotkanie, raz raz, drugi, trzeci
zacierał ręce Michał, bo wiedział że odleci
Dorota, największa cnota tak na oko,
rozkłada nogi by udowodnić że jest spoko
to jeszcze nie jest finał, jeszcze się nie ubiera
i z gwałtu zbiorowego, długo się nie pozbiera..
(ref)
Nikomu nic nie musisz udowadniać,
być kimś to być sobą tak uzasadnia,
w nocy czy za dnia nie słuchaj publiki
bo naśladując innych, stajesz się nikim! (x2)
Była niedziela, do kościoła nie chodził
bo latał z łobuzami, od kilkunastu godzin
a matka boga prosi, by jej syn skończył kraść
bo jest z dobrego domu, nie to co jego skład
bił i kradł, chlał i ćpał, tylko dlatego,
by zaimponować równie mądrym kolegom
miał na imię Tomek, Tomi mówili na niego
dla chcącego nic trudnego, wiesz ciągnie do złego
mimo że zdobył do tego, na ulicy szacunek
upozorował swój chwili twardy wizerunek
ziomek handlował skunem, więc Tomi go poprosił
że on też chce polatać, i skosić jakiś grosik
cichy donosik, i pożegnał się z matką
artykuł 56 o przeciwdziałaniu narko
życie jest walką, powiedział dla zasady
lecz tam po drugiej stronie, nie dał sobie rady..
(ref)
Nikomu nic nie musisz udowadniać,
być kimś to być sobą tak uzasadnia,
w nocy czy za dnia nie słuchaj publiki
bo naśladując innych, stajesz się nikim! (x2)
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (1):
w nocy czy za dnia nie słuchaj publiki
bo naśladując innych, stajesz się nikim!