Tekst piosenki:
I nie wchodziłam, nigdy nie wchodziłam. Wejście z przedtaktem po prostu nie wchodziło w rachubę. To był drugi rok szkoły teatralnej. Nigdy nie wchodziłam!
Czy ty wiesz? Miałam lat szesnaście,
kiedy z Birmy przybiłeś pod brzeg.
Powiedziałeś, że mam ci wszystko oddać,
i „Chodź ze mną” — tyś wtedy rzekł.
Zapytałam o twoje zajęcie,
powiedziałeś — pamiętam jak dziś —
że pracę masz gdzieś na kolei tam,
a nie na okręcie, o nie.
Proszę pani, jest takie… taka rzecz jak staccato. Wydaje się, że chce pani przekazać, że pani tego pana nienawidzi. No więc, proszę pani, jest coś takiego jak staccato. Proszę staccato! Forma, proszę pani, forma!
Mówiłeś tak, Johnny,
a prawdy nie, Johnny,
boś ty mnie oszukał, Johnny, od razu tam.
Nie cierpię cię tak, Johnny,
kiedy sterczysz tu tak, Johnny —
wyjmijże fajkę z pyska, ty psie!
I teraz brzydkim dźwiękiem, niech się pani nie boi!
Surabaya, Johnny, czemu znów jesteś zły?
Surabaya, Johnny, o Chryste, ja kocham jak nikt!
Surabaya, Johnny, czemu szczęścia nam brak?
Złe serce masz, Johnny, a ja kocham…
I miałam zawsze problemy…
…kocham…
Z tym kochamem miałam zawsze problemy i do dzisiaj mam.
…kocham cię tak…
Na początku wciąż było święto,
to trwało przez pierwsze pięć dni,
ale wiem, że już po tygodniu
całkiem się znudziłam ci.
Szłam za tobą przez miasta i puszcze,
i przez lądy, i morze, i świat…
Kiedy patrzę na siebie dziś w lustrze,
to wyglądam na czterdzieści lat.
Proszę pani, jak pani kiedyś będzie miała czterdzieści lat, to pani zrozumie, o jak starej kobiecie śpiewa nasza bohaterka. Dzisiaj od dawna mam czterdzieści lat i musiałabym zaśpiewać — żeby oddać to, o co chodziło —
…to wyglądam na sto czterdzieści lat.
Nie chciałeś mnie kochać, Johnny,
lecz forsę mieć, Johnny,
nie odmawiałam nigdy — jak chcesz, to masz!
Tyś tylko brał, Johnny,
nic, tylko brał, Johnny —
wyjmijże fajkę z pyska, ty psie!
Surabaya, Johnny…
Z uśmiechem, z uśmiechem — a ja nie mogłam.
…czemu znów jesteś zły?
Surabaya, Johnny, o Chryste, ja kocham jak nikt!
Surabaya, Johnny, czemu szczęścia nam brak?
Złe serce masz, Johnny, a ja kocham cię tak…
Nie wiedziałam, jak z tobą było,
dlaczegoś ty sławę złą miał,
ale tu na tym brzegu, długim brzegu
każdy tu tak cię dobrze znał.
Wiem, że kiedyś w poranek, przy sztormie
nagle wstaniesz i pójdziesz stąd,
a mnie gdzieś w jakiejś norze zostawisz —
okręt twój jest już gotów i port…
Proszę pani — no nie na sto procent, no nie na sto procent, no. Przecież publiczność się z panią zmęczy i nic z tego nie wyniknie. Na dziewięćdziesiąt osiem procent! Poza tym, proszę pani, nas nie interesuje, co się z panią naprawdę dzieje. Nas prawdziwa prawda nie interesuje. Nas interesuje prawda, która wygląda na prawdę z widowni, a to, co pani przeżywa, to jest pani prywatna sprawa. Pani ma być aktorką! I błagam: tylko bez łez! Dobrze?
Serca ci brak, Johnny,
ty jesteś łotr, Johnny,
zostawiasz mnie tak, Johnny — dlaczego?
Ja kocham cię wciąż, Johnny,
jak pierwszego dnia, Johnny —
wyjmij fajkę z pyska, ty psie!
Surabaya, Johnny, czemu znów jesteś zły?
Surabaya, Johnny, o Chryste, ja kocham jak nikt!
Surabaya, Johnny, czemu szczęścia nam brak?
Złe serce masz, Johnny, a ja kocham cię tak…
Proszę pani, jeżeli kiedykolwiek uda się pani to zakończenie zaśpiewać równo, to niech pani do mnie przyjdzie, zaczniemy rozmawiać.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):