(Wprowadzenie - AZ & NaS)
- Aiyyo, co jest co jest, trzymajmy fason synu,
Policz ten hajs, wiesz co mam na myśli?
- Taa, taa
- Aiyyo,połóż tam Grantów, w sejfie, czaisz?
- Taa, taa
- Bo wydajemy tych Jacksonów, Waszyngton idze zaś dla żony, kumasz jak to jest...
- Mówię, że o to w tym biega, co nie?
Ciuchy, banki, dziwki, rozumiesz?
- Yo, skoro tak, to pózniej co, co?? [echo]
(Zwrotka1 - AZ)
Wizualizuję prawdę życia i to co ma miejsce,
Jebać kto jest najgorszą osobą, status zależy od wypłaty,
A moja mentalność jest skierowana na te hajsy,
Przeznaczono mi by marzyć, za ziomów, którzy odpadli,
Bo tak, byliśmy początkujący na dzielni, robiący za pięć procent,
Ale coś musi się w nas zrodzić, bo zmieniliśmy się w grzeszników,
Teraz część spoczywa w pokoju a część siedzi w San Quentin,
Pozostali jak ja, próbują nieść ze sobą tradycję,
Utrzymać tę uliczną esencję z getta w środku nas,
Bo to sprawia, że mamy energię, która prowadzi nas,
Nawet mimo, że wiemy to, to jakoś musimy dać radę,
Ale jeśli odpuścimy kradzieże, to odpuścimy sobie kasę,
Więc, będzie tak aż po dzień w którym znikniemy,
Ja i moi ludzie będziemy gdzieś gromadzić te tantiemy,
Trzymany fason, pakowana stal, będziemy jarać,
Bo życie to dziwka, a potem przychodzi umierać...
(Refren - AZ)
Życie to dziwka, a potem przychodzi umierać, dlatego jaramy,
Bo nigdy nie wiesz kiedy przyjdzie ci odejść,
Życie to dziwka, a potem przychodzi umierać, dlatego smolimy,
Bo nigdy nie wiesz kiedy przyjdzie ci odejść,
Życie to dziwka, a potem przychodzi umierać, dlatego jaramy,
Bo nigdy nie wiesz kiedy przyjdzie ci odejść,
Życie to dziwka, a potem przychodzi umierać, dlatego smolimy,
Bo nigdy nie wiesz kiedy przyjdzie ci odejść,
Życie to dziwka a potem przychodzi umierać...
(Zwrotka2 - NaS)
Obudziłem się wcześnie w dniu urodzin, 20 lat - błogosławieństwo,
Esencja nastoletnia opuszcza moje ciało, teraz czuję się świeżo,
Moje fizyczne ramy to święto, bo sam je stworzyłem,
Jedna kwarta przez życie, to jak Boska moc stworzenia,
Mam rymy 365 dni w roku a nawet więcej,
Załadowuję majka i strzelam, bo gdy wypalam,
Z głowy, to ból w mózgu, zyła, forsa, obsługa,
Nie idę naprzeciw ziarnu, prosto i gładko,
Za młodu, w grze, robiłem to ostro,
Zagraniczni Robbinowie brali portfele, kamienie i darli, zielone karty,
Wbity w projekty, szybko obracając swoją kasą,
I miałem swój pierwszy towar ziołowy, zrobiony z haszu,
Teraz chodzi o kasę w dużych ilościach, czarnuchy, z którymi biegałem,
Są bogaci albo robią lata w setkach,
Zmieniłem swoje motto, zamiast mówić: "jebać jutro",
Ten dolar co zabuliłem za butelkę, mógł wylądować w Lotto,
Raz wbiłem do bloku, rzucić crack, wyprodukować hajs,
Upichciłem i uciąłem co nieco by dorwać mój łup,
Czas na "ILLmatic", trzymam pole, jak fabryka wełny,
Zabieram Cztero-matica, który rozwala całe twe hajsy!
Historia edycji tłumaczenia
Komentarze (0):