Tekst piosenki:
Podjąłem ryzyko, przekroczyłem Rubikon (Co?)
Na przeciw Atletico, ja gram Joga Bonito
Idziemy ulicą, wpadam w ręce bandytom
Teraz szlocham cicho z rozoraną tętnicą
Myśli tysiąc, oddech łapię tchawicą
Chcę na Boga Ci przysiąc, ale idzie mi licho
Losu chichot (Ha-ha-ha), złego tu weźmie licho
Nachylasz się szybko, a ja krzyczę tak cicho
Nie kochałem w tym życiu równie mocno
Nie oddałem tak duszy, kurwa, nawet pieniądzom (Co?)
Chociaż ciało me chłodne, zrozum, jest mi gorąco
Chcę Cię posiąść, żebyś była moją ostatnią żądzą
Słyszę łkanie bogów, śmiech wrogów
Kątem oka w rogu, szloch znowu
Nie zbuduję domu, do grobu (Co?)
Nie przekroczysz progu, to koniec, zrozum
Na początku, kotku, było wszystko pięknie
Aż po roku w szoku i te Twoje brednie (Co?)
'Kiedy bańka pęknie', teraz brzmi to dennie
I te bajki, pięknie, to jak bańka pęknie
Nie! Drugi raz się w to nie wpieprzę
Przez co pieprzę, że mi obojętne wreszcie
To gdzie teraz jesteś, co z Tobą będzie
I oboje wiemy, znowu jestem w błędzie
Mieliśmy żyć w pierwszym rzędzie
A spieprzyłeś wszystko w owczym pędzie
Zamiast pieprzyć mnie w apartamencie
Zdychasz, nad Tobą klęczę
Chcę na Ciebie wrzeszczeć, że Cię, kurwa, pieprzę
Dokładnie tak samo chcę Cię więcej, więcej, więcej
Chcę mieć dreszcze jak wtedy w metrze
A po latach mi zostanie tylko flashback, flashback, flashback!
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):