Amerykańska grupa hair metalowa założona w 1988 roku.
Lata 80-te. Stany Zjednoczone. Hair metal zaczyna fascynować coraz więcej młodych ludzi. Jednym z nich jest Bill Leverty, gitarzysta pochodzącej z Virginii grupy White Heat. W zespole tym ciągle brakuje prawdziwego frontmana i perkusisty, więc Bill szuka ich za pośrednictwem ogłoszenia w lokalnej gazecie. Jedyna osoba, jaka zwraca jego uwagę, to perkusista formacji Century, Michael Foster, który dysponuje również bardzo dobrym głosem. Był rok 1984 i White Heat wciąż grali tylko covery innych znanych kapel. Tak było przez ponad rok aż do momentu, gdy Bill i Mike usłyszeli o grupie Maxx Warrior, słynącej ze wspaniałego frontmana (CJ Snare) i basisty (Perry Richardson). Poszli oczywiście do klubu na ich koncert, po którym Bill zaproponował im wspólne nagranie dema, a gdy kilka tygodni później Maxx Warrior definitywnie się rozpadł, wszystko stało się jasne. CJ nagrał demo z White Heat i wystąpił na kilku koncertach w Virginii. Bill odkrył ponadto, ze CJ jest świetnym pianistą i postanowił wykorzystać to w przyszłości. Kasetę z wokalem Snare’a zanieśli Richardsonowi. Podobało mu się, ale miał umówioną trasę z inną kapelą i obiecał, że wrócą do tematu za około pół roku. Kapela przeniosła się do Charlotte w północnej Karolinie i zaczęła nagrywanie kolejnego dema w piwnicy wynajętego domu. Zgodnie z obietnicą dołączył do nich wtedy Perry Richardson.
Narodził się Firehouse (oficjalnie za rok powstania grupy uznaje się 1988). Kolejne lata to szlifowanie formy i ciągłe rozwijanie kontaktów (m.in. kontrakt na używanie sprzętu Yamahy). W grudniu 1989 r. na ich duży koncert w Charlotte przybył vice prezes działu wydawniczego Epic Records, Michael Caplan. Przyjechał oczywiście z propozycją nagrania płyty, ale co ważniejsze, nie chciał żadnych zmian w muzyce chłopaków, zostawiając im wolną rękę. Tak w roku 1990 powstał Firehouse - debiutancki album grupy. Nagrany pod okiem sprawdzonego producenta Davida Pratera stał się jednym z najpopularniejszych hardrockowych albumów. Sprzedano ponad 2 000 000 sztuk, a singiel Love Of A Lifetime kupiło ponad 500 000 fanów. Singiel ten był nawet na 3 miejscu na amerykańskiej liście przebojów, a wcześniej do miejsca 14-go dotarł Don’t Treat Me Bad. Poza podwójną platyną w Stanach zespół dostał złote płyty w Kanadzie, Japonii i Singapurze. Firehouse z grona nieznanych kapelek stali się gwiazdami wielkiego formatu. Najpopularniejszy weselny utwór 1991 roku w Stanach, który podczas ślubów w Las Vegas zastąpił marsza weselnego (Love Of A Lifetime) był również dziełem zespołu. Także oni mieli świetnie brzmiące na koncertach utwory jak All She Wrote czy Rock On Radio.
Kiedy krytycy szukali dziury w całym, zespół nie przejmował się wcale, a jakby na złość odnosił kolejne sukcesy. Otrzymał w 1991 r. American Music Award jako najlepszy nowy zespól rockowy (zostawiając w polu takie tuzy jak Nirvana czy Alice In Chains). Następne nagrody sypały się jak z rękawa: najlepszy nowy zespół 1991 r. według Metal Edge, Young Guitar i Music Life.
Idąc za ciosem, grupa wydaje w 1992 r. swoją drugą płytę Hold Your Fire, będącą kontynuacją debiutu i nagraną pod okiem tego samego producenta. Znowu cała wiązka hitów jak Reach For The Sky ( 18 miejsce na amerykańskiej liście przebojów), Sleeping With You czy When I Look Into Your Eyes (miejsce 7 na ww. liście). To bardzo udany sequel: takie utwory jak Rock You Tonight, Life In The Real World czy przepiękna ballada Hold The Dream na długo pozostają w pamięci fanów. Zespół sprzedaje ponad milion płyt i staje się megagwiazdą. Firehouse ciągle koncertuje, odwiedza praktycznie wszystkie amerykańskie miasta, staje się gwiazdą „w zasięgu ręki”.
Ale nic co piękne nie trwa wiecznie, zespół coraz gorzej znosi wielomiesięczne trasy, zmęczenie daje o sobie znać. Firehouse dosięga to samo, co wiele innych gwiazd rocka - wyeksploatowanie przez firmę płytową. Kiedy muzycy wydają w 1995 r. trzecią płytę zatytułowaną po prostu 3 widać jak na dłoni, że pewną erę zespół ma już za sobą. Zmiana producenta na Rona Nevisona (współpracował z Damn Yankees, Heart, MSG i Ozzy Osbournem) nie przynosi grupie nic dobrego. Utwory są coraz bardziej sztampowe, brakuje zacięcia i świeżości. Brakuje na 3 dużego hitu, utworu, który „popchnął” by płytę. Takiej roli nie spełnia zapowiadany na megahit Here For You. Za sprawą ballady I Live My Life For You, Firehouse jest kolejnym po Bon Jovi i Scorpions rockowym zespołem grającym ładne piosenki. Utwór ten zostaje umieszczony na dziesiątkach składanek i rożnego rodzaju zestawach. Przy okazji nie zauważono dwóch perełek tego albumu, myślę o Trying To Make A Living i cudownej balladzie No One At All. Niewątpliwie popularności nie dodał też zespołowi fakt, iż muzycy pozują do zdjęć w grungowych fryzurach i flanelowych koszulach.
Epic Records, żeby ratować sprzedaż wysyła zespół na tournee do południowo - wschodniej Azji oraz do Ameryki Południowej i jest to dobre posunięcie, gdyż grupa staje się lepiej znana w bardzo egzotycznych krajach. Już rok później (1996) ukazuje się Good Acoustics. Jest to album zawierający akustyczne wersje największych przebojów Firehouse i cztery nowe utwory, oczywiście w wersjach unplugged. Dzięki udanej promocji zespołu w poprzednim roku płyta szybko zyskuje status złotej w Malezji, Tajlandii i na Filipinach. Zespół koncertuje ponownie w Azji, a zapotrzebowanie na koncerty jest tak duże, że muzycy wracają tam w lutym 1997. Azjatyckie apetyty zostały rozgrzane do tego stopnia, że w lipcu 25 koncertów w samej tylko Indonezji zostało całkowicie wyprzedane. Podczas gdy media Europy i Ameryki Północnej zalała fala grungu i powracającego punk rocka, w Japonii i krajach azjatyckich nastąpił prawdziwy rozkwit hardrocka. Oczywiście w zaistniałej sytuacji zespół zmienił wytwórnię na japońską Pony Canyon Records.
Cała czwórka solidnie odpoczęła i wzięła się na wiosnę 1998 za nagrywanie nowego dzieła. W krótkim okresie pomiędzy nagraniem płyty, a jej premierą wzięli udział w trasie koncertowej Rock Never Stops, razem z Warrant, Slaughter, Quiet Riot i LA Guns. W październiku 1998 r. ukazała się płyta Category 5, chyba najbardziej niedocenione „dziecko” Firehouse. Cały krążek to wspaniałe kompozycje o których trudno zapomnieć. Nie ma tu znaczenia, że zespół złagodniał i wszystko jest „grzeczniejsze”. Przede wszystkim słychać, że odzyskali radość tworzenia muzyki i energię do jej wykonywania. Najlepsze punkty programu to ostre Have Mercy, bardzo rock and rollowe Life Goes On i Can’t Stop The Pain oraz klimatyczne, nastrojowe utwory w stylu Dream i Get Ready. Ogólnie cała płyta robi bardzo pozytywne wrażenie i jest godna polecenia każdemu fanowi AOR.
Jeszcze przed końcem 1998 roku mało znana koreańska wytwórnia Legacy Records wydała płytę Greatest Hits - składankę największych hitów zespołu uzupełnionych o wersje live Don’t Treat Me Bad i Reach For The Sky, akustyczną Love Of A Lifetime i całkowicie nowy utwór na Święta, Christmas With You. Zgodnie z przewidywaniami zaplanowana trasa okazała się za krótka, toteż dodano trzy duże koncerty w Tokio, Nagoi i Osace, a bilety sprzedano „na pniu”. Zarejestrowany koncert z Osaki z 22 kwietnia 1999 r. stał się materiałem na pierwszy album live w historii zespołu. Wydano go w Japonii już w grudniu 1999 r. jako Bring’em Out Live, przez nowego wydawcę grupy Spitfire Records. Co ciekawe stare utwory jak Reach For The Sky, All She Wrote czy Overnight Sensation brzmią zadziwiająco świeżo. Niewątpliwie to zasługa realizatora i świetnie reagującego tłumu , ale słychać też, że sam zespół jest w dobrej kondycji i stać go na wiele.
Po tych morderczych koncertach Firehouse ponownie zaszyli się w studio by nagrać długo oczekiwany nowy album studyjny. Niedobra wiadomość spadła na fanów Firehouse w połowie sierpnia 2000. Odszedł Perry Richardson, nie mogąc dogadać się z pozostałymi członkami co do muzycznych dążeń zespołu. Nieoficjalne plotki podawały zaś inną przyczynę odejścia basisty. Według nich Perry zaczął mieć kłopot z narkotykami (a nawet je przemycać z Azji), podczas gdy reszta kapeli nawet nie pije po koncercie. Zastąpił go Bruce Waibel, grający wcześniej z Gregg Allman Band i Marshall Tucker Band.
Nowy materiał ukazał się w Japonii już w pierwszej połowie września pod chemicznym tytułem O2. Jest to bardzo trudny do zaklasyfikowania album, gdyż ścierają się w nim rożne dążenia członków grupy. Perry Richardson był zwolennikiem ciężkiego brzmienia hardrockowych grup z końca lat dziewięćdziesiątych, a reszta grupy uznała, że nie będą zmieniać swojego ciężko wypracowanego wizerunku. Powstał więc materiał dość ciekawy gdzie ciężkie riffy mieszają się z chórkami rodem z AOR (The Dark, Take It Off). Rapujący w The Dark CJ Snare stał się przyczyną mojego upadku z krzesła, chociaż takie śpiewanie wyszło mu bardzo dobrze. Z taką miesznaką stylów mamy do czynienia tylko przez pierwsze 3 kompozycje, a pozostałe są bardzo „firehousowe” w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Utwory jak Don’t Fade On Me, I’d Rather Be Making Love czy What You Can Do brzmią jak pierwsza liga światowego hardrocka. No i Loving You Is Paradise, cudowna ballada przy której, jak mawia mój kumpel, kobieta sama się rozbiera. Ogólnie to naprawdę, dobra płyta, nowocześnie zagrana i zrealizowana. O2 jest zwiastunem nowych, lepszych czasów dla hardrocka i AOR.
W 2003 roku nakładem Spitfire Records ukazał się kolejny album „Strażaków”, zatytułowany Prime Time. W stosunku do dwóch poprzednich płyt grupa poczyniła spory postęp muzyczny i kompozycje bliższe są tym razem hard rockowi lat osiemdziesiątych. Gdzieniegdzie można się doszukać wpływów Aerosmith i AC/DC, nie zabrakło też wpływów bluesa. Najlepszymi kompozycjami na krążku są mocno rockowe Body Language i balladowe Let Go. Warto nadmienić, że w dwóch utworach na płycie zaśpiewał gitarzysta Bill Leverty, a w jednym wokalnie udzielał się perkusista Michael Foster. Album nagrano już z udziałem nowego basisty, którym został Dario Seixas.
We wrześniu 2003 roku zmarł były basista grupy, Bruce Waibel. Nieco później zespół doświadczył jeszcze kolejnej zmiany na stanowisku basisty, mianowicie Dario Seixasa zastąpił Allen McKenzie. Na 2004 rok Firehouse zaplanowało serię koncertów w Europie, podczas których „Strażakom” towarzyszyć mają Danny Vaughn i formacja Pride. W międzyczasie gitarzysta Bill Leverty zapowiedział nagranie swojej solowej płyty.
Przez te wszystkie lata zespół zagrał setki koncertów z największymi gwiazdami rocka (Bon Jovi, Tesla, Warrant, Trixter, Cher, Damn Yankees, Status Quo, Nelson to tylko początek listy) i zjeździł wszystkie zakątki obu Ameryk, Japonii, południowo-wschodniej Azji i Europy. Zważywszy, że CJ, Bill i Mike są niezwykle „muzycznie płodni” możemy się spodziewać jeszcze wielu wspaniałych i udanych albumów.
1. FireHouse (1990)
2. Hold Your Fire (1992)
3. Good Accoustic (1996)
4. Category 5 (1998)
5. Bring 'Em Out Live (1999)
6. O2 (2000)
7. Prime Time (2003)
8. Full circle (2011)
|
Największy serwis z tekstami piosenek w Polsce. Każdy może znaleźć u nas teksty piosenek, teledyski oraz tłumaczenia swoich ulubionych utworów.
Zachęcamy wszystkich użytkowników do dodawania nowych tekstów, tłumaczeń i teledysków!
Komentarze (0):