Tekst piosenki:
Witam ponownie, to znowu mówię ja
Nagonka trwa, nadal trwa ta nierówna gra
Więc robię rap, bo tematów mi nie brak
Podrzucacie mi ich tyle, że nie starczy jeden track
Kiedyś był system PRL-em nazywanym
Sądy były niezawisłe, no przynajmniej udawały
Teraz - uwaga - co wymyśliły nasze pany
Otwarcie o tym mówią, będą na sądy wpływały
A przypomnijmy, co mówi Konstytucja:
"Sądy to niezależna od władzy instytucja",
"Sędziowie niezawiśli tak jak Prokuratura",
ale jak widać w naszym państwie to zwykła bzdura.
Kurwa - gdzie my żyjemy, przecież to paranoja
Amber Gold, budżet, dziura, znów wina kibola
Hola hola, Florek, kiedy w końcu się przekonasz,
że są większe problemy niż stanie na schodach?
Ole, to my kibole
Ole, my nienormalni
Wróg publiczny numer jeden to my
Ole, to my kibole
Ole, więc to ogarnij, że będziemy nimi aż po kres naszych dni
Ole, to my kibole
Ole, my nienormalni
Wróg publiczny numer jeden to my
Ole, to my kibole
Ole, więc to ogarnij, że będziemy nimi aż po kres naszych dni
Przepraszamy, ubolewamy - kurwa, co jeszcze?
Nadstawcie dupy może was wyruchają wreszcie
Gdy plują na Polaka to gdzie jesteście?
Gdy Polak odda sam to się oburzacie wielce
"Litewski chamie klęknij przed Polskim panem"
Nigdy nie przeproszę nikogo za ten transparent
Pani Aśka Przybylska, ona tak podniosła lament
Chciała kochać litwinów, happening nie wyszedł wcale
Ale to nie koniec, a taki z tego finał
Że o szóstej rano ludzi z chaty się zawija
Wyprowadza w kajdankach, to jakaś kpina
Że za zwykły transparent policję się wysyła
Chwila - kiedyś Palikot nazwał chamem prezydenta
Lecz sprawę umorzono, eh kto to jeszcze pamięta?
W ognisku pali szalik jakaś czerwona menda
Godło płonie i chuj, lepiej przed Litwą stękać
Ole, to my kibole
Ole, my nienormalni
Wróg publiczny numer jeden to my
Ole, to my kibole
Ole, więc to ogarnij, że będziemy nimi aż po kres naszych dni
Ole, to my kibole
Ole, my nienormalni
Wróg publiczny numer jeden to my
Ole, to my kibole
Ole, więc to ogarnij, że będziemy nimi aż po kres naszych dni
Zacumował sobie w Gdyni okręt z meksykańcami
Poszli na plażę lecz nie byli na niej sami
Byli zbyt pewni siebie, chyba się nie spodziewali
Że dostaną pstryczka w nos od ludzi zwanych kibolami
Minister pyta i nie dowierza, ja pierdolę,
Że wśród normalnych ludzi na plaży byli kibole
Ole, to my kibole, ole, my nienormalni
Nieproszeni goście, człowieku weź to ogarnij
I znów to przepraszanie, znów kurwa "ubolewamy"
Meksykańcy w koszykówkę jeszcze z władzami pograły
Potem niczym Titanic gdyński port opuszczały
A w szpitalu polski chłopak, który ma cięte rany
Nagonka trwa, znowu jesteśmy sami
I znowu kibice są o wszystko obwiniani
A gdy Radwańskie od katolickich suk wyzywali
Wtedy zbytnio żeście się tym nie podniecali
Ole, to my kibole
Ole, my nienormalni
Wróg publiczny numer jeden to my
Ole, to my kibole
Ole, więc to ogarnij, że będziemy nimi aż po kres naszych dni
Ole, to my kibole
Ole, my nienormalni
Wróg publiczny numer jeden to my
Ole, to my kibole
Ole, więc to ogarnij, że będziemy nimi aż po kres naszych dni
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):