Tekst piosenki:
Włóczę się sam po szarych ulicach, większość tu osób przegrała swe mecze,
Widzę w ich oczach, że skończą na Brownie (ta, ta).. jak ja w bibliotece.
Nic nie polecę, brak mi empatii, kiedyś tu chciałem świat zmieniać
Jak szczeniak, wad nie mam.. no może marzenia.
Całe swe życie jak Napoleon, trudno to zmienić,
Bo najpierw idę podbijać teren, później taktyka spalonej ziemi.
Kumple mi mówi bym przestał wreszcie nawijać o życiu jak Werter tłumom,
Że każdy wie, że nie jest pięknie, potrzebny banger sense of humor.
W chuju mam ze raper w numerach powie coś, czego ty nie zauważysz,
Ja jestem really ja Kevin Gates - mam więcej problemów niż on tatuaży.
Bieg na PKP, Wrocek i Kraków, późne powroty - tak całe dwa lata,
Mała nie będę o tobie nawijał, bo dzieciaki zgwałcą Cię potem w cytatach .
Kuchnia i dom, praca i szkoła, wspólne kolacje, obiadki z rodzinką,
Jakoś tam mam, że nienawidzę tego niewolnictwa jak Abraham Lincoln.
(Jakoś tam mam, że nienawidzę..)
[Refren] x2
W twarz znowu krzyczę Bogu, nie umiem mówić "basta",
Tu pośród smogu i dymu z tego miasta,
Żyć intensywniej, umierać krócej przez zło,
Tak permanentnie, jak nigdy przed dwudziestką.
To trochę smutne, gdy masz o czym pisać, a feedback ci karze miłość z rozsądku,
Czytaj bezmyślne refleksje bez żadnych szczegółów wątku.
Ja muszę pisać, wiesz? (wiesz).. nawet jak kumpel ci mówił, że słabe,
Że jebać Filipka za disco polo, że nie ma pasa i że flow drewniane.
To moje życie, jest jak salamba, dlatego czasem jestem załamany,
Staję na głowie, żeby coś osiągnąć, wiecznie się, kurwa, odbijam od ściany.
Walę w ten melanż, tak jak w piniatę, ktoś obiecuje mi wieczór bogaty,
Szkoda, że jak już lecą cukierki, to rano rzygam, gdy schodzą make up'y.
Szkoda, że to się tutaj powtarza, jak Kevin na święta, ci powiem na ucho,
Też mam wolną chatę, jak ktoś przychodzi to nie po coś ziomek, a z czymś za pazuchą.
Lubię ulicę, gdy nie ma studentów, rynek i wita to nomenklatura,
Na dźwięk której wiem, że całe jutro będzie zamazane jak tagi na murach.
Taka kultura, wszystkie pijalnie, ci ludzie, to ich sposoby na podryw,
Dały mi więcej wiedzy o psychice, niż te wszystkie pseudo lekcje socjologii.
[Refren] x2
W twarz znowu krzyczę Bogu, nie umiem mówić "basta",
Tu pośród smogu i dymu z tego miasta,
Żyć intensywniej, umierać krócej przez zło,
Tak permanentnie, jak nigdy przed dwudziestką.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):