Tekst piosenki:
Niemy krzyk w pokoju, niedomknięte drzwi
Swąd starego alkoholu przywołuje tamte dni
Nie jestem w nastroju ale serce mówi pisz
Bo dusza stoi w progu, i chce wyjść
Samotność u boku noc, wreszcie żyję
Obecność jej kroków z nią, sen zabije (to)
Handel a rap pokus, mieszamy kaśkę z jim beamem
Jestem nieśmiertelny znowu, chce oddychać dymem
Pozabijać tchórzów stojących na mym szlaku
Popatrz tam na wzgórzu stado głodnych wilkołaków
Kurwa to chyba już koniec, lecz nie czuję strachu
Za tym rogiem diabeł z bogiem dział kują się pół na pół
Czuję krew w powietrzu, w ręce wódki butla
A ty chodzisz jakiś nie swój, bo zerżnąłeś dupe kumpla
Krzyk pod monopolem, ktoś dostaje wpierdol
Dziana młodzież w samochodzie opierdala mefedron
Dalej dwóch na głodzie, czekają na ścierwo
Stoją jak przy własnym grobie, w oczach ze śmiercią
Ja zajmuję loże, piszę prawą ręką
Ty chodzisz tak jakby z nożem. Doskwiera niepewność?
Zwykły złodziej i bez kitu może nie wiesz
Jak mi nie dasz tego bitu, to ci go zajebie
Bo jestem bez kwitu, znajomości i uprzedzeń
Gotów do rozkwitu, kiedy słońce wzejdzie
(ref.)
Wyszedłem się przejść, pomyśleć
Poczułem ludzki lęk i co jest nam najbliższe
Jak zwykle nie będzie, już za dużo ciśnień
Ręce gołe, śmierć w zamyśle
Po chwili się czuję, inaczej niż zwykle
Ściskam pięść w imię wszelkich istnień
Po ścianie płynie krew, siedzę czekam na policję
Zanim przyjadą wykrwawi się ich pierdolony system
Coraz chłodniej, ale w duszy z ogniem
Idę godnie na karku czuję życia oddech
Ciemno w parku, który może cię zaskoczyć
Lecz nie wariuj, choć w ciemności świecą oczy
Twych oprawców ale jeszcze nie doszedłeś do czyśćca
Choć życie tutaj w mieście to prawie apokalipsa
Uważaj na bestie, gdzieś czai się tu w zgliszczach
Wyczujesz tą klęskę gdy z tamtego urwiska
Obserwuje nas jeździec, na koniu trupo blady
Ma jego imię, śmierć jest i otchłań idzie za nim
Dusisz się przez sen, paraliż
Krew powoli cieknie wszystkimi otworami
Masz kołatanie konkretne, łbem walisz o ściany
Utonąłeś w szaleństwie z wywróconymi gałkami
Linie życia przetnie, ostatecznie ten wybrany
Oczyści serce z tego czym żeśmy je zbrukali
(ref.)
Wyszedłem się przejść, pomyśleć
Poczułem ludzki lęk i co jest nam najbliższe
Jak zwykle nie będzie, już za dużo ciśnień
Ręce gołe, śmierć w zamyśle
Po chwili się czuję, inaczej niż zwykle
Ściskam pięść w imię wszelkich istnień
Po ścianie płynie krew, siedzę czekam na policję
Zanim przyjadą wykrwawi się ich system
Bezlitosna nocy, daj siłę do jutra
Miałem sen proroczy lecz mam ciągle status ucznia
Możesz popatrzyć mi w oczy, jak do lustra
Gdy diabeł mówi posyp, ja w czeluściach
Tańczę po północy z nim do rytmu szaleństwa
Dam ci usta umoczyć w tym, lecz poczujesz niesmak
To kwaśna poezja, profesji inny wymiar
Rzucaj orzeł reszka, ziemskich zasad się nie trzymaj
Jestem głupi się nie boje tamtych gości co tu idą
Bo ze mną jest Nikone, czysty żywią
Nieskończone zwoje, cannabinol
Wszystko moje, moją winą
Paranoje, gdzie ty żeś popłyną
Swoje robię żyję chwilą
(Żyję chwilą)
Choć to ci opowiem, jak on zginą
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):