Tekst piosenki:
[Zwrotka 1]
Byłem na szczycie góry,
byłem za wielką wodą,
a potem w środku struktury,
gdzie tylko pieniądz i pogoń.
Byłem niezdrowo zazdrosny
i zakochany na zabój,
ten wielki pan dorosły
w dziurawych butach na szlaku.
Niosę nadzieję w plecaku,
chcesz to się z tobą podzielę,
jak i historią o smutnym chłopaku
z paczką szlugów marki L&M.
A kiedyś to byłem raperem,
chodziłem w szerokich portkach
i miałem swą mordę w tele,
na jednym klipie u ziomka.
Widziałem, jak to wygląda,
jak się rozpada rodzina
i jak ktoś pragnie już końca,
choć jeszcze nie pora na finał.
Byłem w głębokich dolinach,
w których nie było nikogo.
Byłem też w pięknych krainach,
takich nieznanych twym bogom.
Szedłem tą dziwną drogą,
szaleństwo mi krzepło na wargach.
Umierasz lub się rodzisz na nowo,
każdy ma swoje nanga parbat.
O bólu pisałem na kartkach,
w linii wyrazy z wnętrza złych bajek,
by nimi kiedyś pożegnać całą tą ludzkość, która zostaje,
by nimi kiedyś pożegnać całą tą ludzkość, która zostaje.
[Refren]
Campo di Fiori.
Zabierz mnie kiedyś na Campo di Fiori.
Niech pochłoną piękne kolory,
cały ten chory świat w oczach moich.
Chodźmy dziś na Campo di Fiori,
nie chcę już pisać o tym co boli,
żując kwaśny owoc historii,
nowy Miłoszu, piszą mnie jak o nich.
(x2)
[Zwrotka 2]
Kiedyś, jak byłem dzieciakiem,
to trochę się czułem jak w celi.
Trochę byliśmy z prawem na bakier,
aby nie stracić cennej idei,
iść za nim w bojaźni płomieni,
gołębie marzenia ze mnie odfruną,
sam podpalę ten stos,
by mieli swojego Giordano Bruno.
Mówili, że mury runą,
patrząc z okien byłem świadomy,
że nieraz prawdy zdobyte pod blokiem mają większą wartość,
niż te ich dyplomy.
Mówili mi z każdej strony i ci z ambony,
i ci z mównicy,
i ci ze szkoły, i ci z ulicy,
że oprócz kabony to nic się nie liczy.
A ja miałem zeszycik,
podróżowałem z nieba na chodnik,
byłem wysoko, aż widziałem szczyty,
każdy ma swoje przeklęte progi.
Byłem szczęśliwy, byłem samotny,
niespokojny duch we mnie mieszkał,
do dziś razem idziemy przez ten świat,
kolekcjonując odłamki szczęścia.
I ci ginący, samotni, już zapomniani od świata,
język nasz stał się im obcy, jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą, a wtedy po wielu latach
na nowo Campo di Fiori, powstaną szklane biurowce i sklepy,
niestety...
[Refren]
Campo di Fiori.
Zabierz mnie kiedyś na Campo di Fiori.
Niech pochłoną piękne kolory,
cały ten chory świat w oczach moich.
Chodźmy dziś na Campo di Fiori,
nie chcę już pisać o tym co boli,
żując kwaśny owoc historii,
nowy Miłoszu, piszą mnie jak o nich.
(x2)
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):