Tekst piosenki:
SŁOŃ:
w morzu chemikalia, płynie toksyczna fala
ptaki polepione ropą topią się w czarnych plamach
ekologiczny dramat, płoną hektary lasów
opady, kwaśne deszcze, trujący wybuch gazu
naturalny zasób złóż niedługo się wyczerpie
zaczniemy bić się o ropę, miasta zaleje czerwień
jesteśmy cierniem ziemi, ludzie niedługo znikną
zmiecie nas z powierzchni globu tropikalny cyklon
nie jest mi przykro
bo zanim to się stanie to i tak zapewne
prędzej wybijemy się nawzajem
na kolejnym kanale masz na to dowód od ręki
spalone domy,bomby, symbol ludzkiej udręki
błękit nieba zastąpiły najczarniejsze z chmur
dziury od kul, cywile stawiani pod mur
to strach, rozpacz, ból zawładnęły światem
w obozach uchodźców dzieci pozbawione matek
dwunastolatek bez nóg znów błaga u jałmużnę
teraz mu wytłumacz że działania rządu są słuszne
jest coraz później, odjeżdżam z każdą chwilą
wrzucam ostatni program leniwie łapiąc za pilot
wciskają kit debilom, widziałem zbyt wiele
wciskam off, czerwony przycisk , wyłączam tele
jak masz własny intelekt, myśl sam to nie boli
pierdol propagandę, nie daj się paranoi
FOKUS:
Marmurowe zamki, kościoły, nowego boga banki,
całe życie na kredycie,
całe życie obiecanki.
Jak to jest dowiedzieć się że nie masz tutaj szans i
że możesz dorobić się ale w Irlandii i Anglii
Będzie gorzej, chyba sezon
polowań otworze, gdy nie daj Boże
wyląduje w szpitalu pod nożem, mówię
ci strach się bać o każdej porze,
popłakać się czy śmiać, nic nie pomoże,
mamy butelki z benzyną
i kamienie, w literze prawa manifestacja to
zgromadzenie, otoczyć ich policją,
niech mają swe przedstawienie, ta
demokracja napawa mnie obrzydzeniem.
Obawiam się że nic nie zmienię,
mam przeświadczenie że błagam o zauważenie
i był bym się nim napawał,
gdyby nie to że moje istnienie to moja prywatna sprawa
bo teraz pieniądz
jest w cenie, sumienie to jakiś kawał,
jak będziesz miał wtedy będziesz
wydawał i będziesz chciał zaspokoić sztuczne pragnienie,
świat będzie chciał
sprzedać ci twoje marzenie,
to będzie czyjeś marzenie, żebyś je kupił baranie
po cenie naj aj i tak kraj może ci je zabrać,
kupuj wspomnienia, najlepiej na
wyjazdach, raz dwa mija czas, zabija nas rutyna,
zawija się blancina jest i
butelka wina.
VIENIO:
Tkwimy tak na tym poszarpanym dzynglu
Od zawsze zwyczajnie bez wielu wygód
Ej! Ile już smutnych przygód
W kupie taplamy władzy atrybut
Ha! Nie mamy sił? Problem jest gdzie indziej
Znowu ktoś naszczał na klatce i w windzie
Z ćwiartką czekamy aż zbawienie przyjdzie
Rozkosz czerpiemy tylko w cudzej krzywdzie
I tylko wiemy że należy czekać
Na czyją wojnę trzeba będzie jechać
W uścisku mocarstw pomóc duszy bratniej
Polak na froncie jak mięso armatnie
Tyle lat na dnie, walcz aż nie padniesz
Martyrologii cudzej flagę zatknij
I zmawiaj pacierz w furii panicznej,
Niech żyje zniewolenie ekonomiczne.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):