Tekst piosenki:
Nie małym paradoksem jest to,
że żeby trzymać równowagę i polot,
mi potrzebny jest alkohol,
co jakiś czas mam helikopter przed snem,
pozwala nie odlecieć myślom, gdzieś w depresje,
tworzy małą izolatkę przed tym całym ścierwem,
odcina rozsądek, pozwala żyć choć małym sercem,
kobieta, hajs, mieszkanie, przyjaciele, rodzina,
żyjąc z ludźmi się o tym niechętnie zapomina,
pierwsze trzy punkty(narazie) skreślam grubą kreską,
nie chcę być frajerem, co oddał planom przeszłość,
programem, którym algorytmy napisali starzy,
wybrali szkołę, pasję i zabronili marzyć,
wytyczyli główne szlaki, dając do wyboru tylko ścieżki
i stali się obiektami do tworzenia presji, to nie wrestling,
nie trzeba udawać jak alkodam
tylko bić się o szczęście, a na koniec najlepszy pan zachować.
Kiedyś ogarnę coś więcej niż rap, melanż,
choć już teraz każe mi się czas zbierać,
jak Vans, ścierać z betonem i syfem,
wpaść w trans z życiem jak Metope ze stylem, tyle.
Będę upierał sie przy swoim, jak adwokat diabła,
że chcę poznać ludzi, zanim naprawdę wkroczę w życie,
bo z ich strony czeka mnie jeszcze nie jedna papka,
której nie zauważę, siedząc non stop przy zeszycie,
a jak już w nie wkroczę, to nie po to, żeby dostać w krocze,
lecz po to, żeby zrobić wielki krok, nie kroczek
ruszyć z punktami, które pierdoliłem wcześniej,
i przejśc z punktu A do punktu A, gdzie
A to życie, B to śmierć, C to niewiadoma,
wierz w co chcesz, w Biblię, Torę albo Koran
(w co wierzę) w robaki, w to, że będę im smakował,
jak mi życie, które kiedyś zamiar mam prasować,
chcę je lizać, czubkiem i tyłem języka,
ma być słodkie i gorzkie, niech wymiesza je ślina,
którą charchnę z przyjemnością na ciała samobójców,
co rozjebali życia swoich matek i ojców,
chuj, bo przyjmowali ciągły wpierdol od losu
i zamiast się bronić, znaleźli łatwiejszy sposób.
Kiedyś ogarnę coś więcej niż rap, melanż,
choć już teraz każe mi się czas zbierać,
jak Vans, ścierać z betonem i syfem,
wpaść w trans z życiem jak Metope ze stylem
Kiedyś ogarnę coś więcej niż rap, melanż,
choć już teraz każe mi się czas zbierać,
jak Vans, ścierać z betonem i syfem,
wpaść w trans z życiem jak Metope ze stylem, tyle.
Życie nie może być puste jak butelka,
to nie udręka, niech dotyka jej ud ręka moja
i niech to nie będzie przelotne jak pogoda,
im więcej o tym myślę, tym bardziej to się chowa, kumasz?
Śmiga po hajs tu do tyry większość,
aż w końcu staje się to ich obsesją,
możesz pogadać z nimi tylko o ich posadzie,
a ja czuje się jak dziecko co biega po sadzie,
rwę z życia drzewa najlepsze owoce,
liczę na coś więcej niż furę i zimny łokieć,
zawsze mówili, że jestem inny trochę,
mieli rację nie dałem porwać się modzie
w czymś odmiennym szukam ukojenia na co dzień,
nie mam hajsu, ale mam kurwa swobodę,
rozumiesz, moje serce czuje się wolne,
powiedz mi, co czuje Twoje,
może problem się rozwiąże, może
ludzie boją się zwierzać, chcą dystansu,
bo dla innych ich problemy są powodem do żartu,
trzymaj się ludzi, którzy chcą Ci pomóc,
przyjaciele to od Boga największy bonus, ziomuś.
Kiedyś ogarnę coś więcej niż rap, melanż,
choć już teraz każe mi się czas zbierać,
jak Vans, ścierać z betonem i syfem,
wpaść w trans z życiem jak Metope ze stylem, tyle.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):