Zbierzcie się bracia i siostry, ulżyjcie swym odciskom przy ogniu,
Mimo kości bolących i skrzypiących, nasze dusze nie zmęczone,
Temperatury niskie, ale nasze cele znacznie wyższe,
Co za nami nie może nas zaślepić od objawiającej się boskości
Mimo, że jego zwieńczenia przeminęły, wciąż spoczywa w każdym z was,
Londyn to nie miejsce, nie został pogrzebany pod podeszwami,
Z łaską nam nadaną powiadam, oto najpiękniejsza z prawd:
Stoicie tu nie porzuceni, lecz jako spuścizna i dowód,
Albowiem miasto jest jeno ludźmi, a ludzie jego sercem,
Stający razem naprzeciw pogodzie, przeciw nadchodzącemu mrokowi,
Nigdy dotąd latarnie nie zapłonęły tak prawą skrą
Gdy opatrzność zagarnęła kontynenty, obdarzając nas arką.
Ruszyliśmy na północ, gdy nieznośna zawierucha wymazała granice,
Zmuszeni pozostawić ciepło, światła dnia ubywało z każdym dniem,
Bez możliwości czytania nocą, ludzie odrzucili księgi praw,
Wprowadzając śmierć radości, Podział wprowadził Nowy Ład.
Czysta siła i dyscyplina zapewnia, że wszyscy mieszkańcy
Dokładają się dostatecznie, pod groźbą uwięzienia.
Wolność jest zabroniona, teraz tylko obowiązkowe posłuszeństwo
Aby utrzymać ogień musimy zmiażdżyć cały opór.
Nie stać nas na zapłatę prawami człowieka płacąc za to złością,
Badamy więc limity tłamszenia zwodząc oczy propagandą.
Jedyny sposób na przetrwanie wiąże się z okrutną władzą,
Jeżeli ktokolwiek wykruszy się z szeregu, wszyscy upadniemy.
Poranne zbiory, czy wieczorne modły
Wciąż walczymy o sprzyjającą pogodę,
Wciąż kulimy się w zamrożonym powietrzu,
Czekając na lato, które nie nadejdzie,
Jeśli Słońce wzejdzie na horyzoncie
Ruszymy zaraz, mimo stanu nieba i
Odkryjemy koło postępu tak zużyte, że
Nie zapewni nam schronienia przed zamiecią
Doszły mnie wybrzmiewające przeciw nam głosy sprzeciwu
Tych, którzy wybierają ucisk ponad wyniesienie dla oddanych,
Bezpokutnych dysydentów, zagorzale kwestionujących wiernych,
Wynaturzonych dyktatorskich wyrzutków i ich mesjasza-heretyka
Bezkresne zamiecie i śniegi, śpiewajmy więc hymny i litanie,
Wydajcie i oskórujcie grzeszników, jeśli pragniecie zbliżyć się ku świętości,
Każdy z dreszczy zapewni nam po czasie zbawienie
Spalimy niewinnych ze skruchą, jeśli zapobiegnie to występkom.
Jam jest obrońcą prawdy, wielkim wznosicielem Nowej Wiary,
Wypierający i przeczący niech gotują się na drugi Dzień Sądu,
Niezwątpieni w nasze przeznaczenie, bez zawahania kroczymy ku fatum,
Zostałem naznaczony, by przemawiała przeze mnie jedyna prawda.
Zamrożone znaki mówią, że powinniśmy powołać kolejną krucjatę
Pędzimy wydusić niezgodę z tych, co twierdzą że brakuje nam skruchy
Dlaczegóż to kochający bóg miałby zgotować nam taki los?
Przeciw żywiołom, cenne sekundy jakie każdy z nas zmarnował
Narzekając na publiczne egzekucje, mogły być poświęcone na stawianie namiotów
Pragmatyzm wziął się z pesymizmu, nie z rozdmuchanej zarazy
Zarażającej zdesperowanych mieszkańców fałszywą nadzieją.
Teraz złożyli śluby i zaprzysięgli wierność kultowi,
Nie można im dać litości ani złamanego grosza, podajcie stryczek
Wieszać ich za szyję, aż zesztywnieje, lekcja tu jest jasna:
Żadnego wybaczenia atencji dla bezwartościowych kazań
Żadna ilość wiary Cię nie ogrzeje ani nie zaspokoi głodu,
Więc módl się i zważaj na ostrzeżenie, bo opodatkujemy Ci życie
Poranne zbiory, czy wieczorne modły
Wciąż walczymy o sprzyjającą pogodę,
Wciąż kulimy się w zamrożonym powietrzu,
Czekając na lato, które nie nadejdzie,
Jeśli Słońce wzejdzie na horyzoncie
Ruszymy zaraz, mimo stanu nieba i
Odkryjemy koło postępu tak zużyte, że
Nie zapewni nam schronienia przed zamiecią
(Zakończenie - Wiara)
Teraz gdy księga praw jest już zamknięta, jej strony świecą ciepło
Gdy tylko ludzie wypełniają kaplice, zgodnie z mym świętym słowem,
Te krużganki z sakramentów, wnoszone ruchomości na obrzędy,
Krnąbrni i świętokradczy zaprzysiężą się lub zostaną zmiażdżeni
Niewierni nas nie zwiodą, ich lica zakosztują jeno pożałowania,
W tej nieustającej porze, nagradzamy potulność i ślepą posłuszność,
Szukając każdego obojętnego poganina, niech krwawi lub się nawróci
Błogosławiona ulga od wolności, wszak zbędne powody do zdrady.
Odkąd uzgodniono dyktat, jego nieomylność z góry zarzeknięto,
Ludzie są ledwie stadem owiec, a więc muszą być służalczy
Pod tak wzburzonym nieboskłonem, przeżyli tylko z nich najgorsi,
Jedynie modlitwa o łaskę może nas uchronić, gdy tkniemy drugiej strony.
(Zakończenie - Ład)
Teraz gdy księga praw już zamknięta, nie masz już siły wstać i walczyć,
Gdy ludzie wstępują w szeregi i maszerują z żelazną potęgą,
Różnowiercy nas nie zwiodą, ich lica zakosztują jeno pożałowania,
W tej nieustającej porze, nagradzamy potulność i ślepą posłuszność,
Szukając każdego obojętnego poganina, niech krwawi lub zaprzysięży
Błogosławiona ulga od wolności, wszak zbędne powody do zdrady.
Odkąd tylko uzgodniono dyktat, jego nieomylność obwieszczono,
Ludzie to mierne robactwo, a więc muszą być służalczy.
Zasługują na ojcowskie przewodzenie, bezkresnie narzucone,
Zamień liść w swój dziennik, płacz czytając święte pisma.
Księga praw jest zamknięta. Nie roztapialnie zamrożona,
Ale gdy pogorszy się pogoda, można napisać ich więcej.
Historia edycji tłumaczenia
Komentarze (0):