Tekst piosenki:
[x2]
Zaplątany w siatce ulic... Niczym dredy.
Mimo to oddam wszystko. By zostać tu i...
I klepać to samo klepisko biedy.
Zaplątany w siatce ulic na dnie.
Już nie wiem co zrobić, by życie było fajne.
Więc nie dziw się, jak w końcu Ci powiem, że kradnę,
Bo nie każdy ma szczęście,nie każdy tonie w hajsie.
Na razie mam co jeść, bo zawsze najważniejsze żarcie,
Ale roboty na kłopoty tu i tak nie znajdę.
A dużo łatwiej chyba wyjebać jakąś dychę,
Nie zmieni się nic i tak mnie mają za bandytę.
Jak nie szkoła rzucona, to kontakt z narkotykiem.
Tamci myślą - „To kujon!”, „To sąsiad z nosem w szybie.”
Chce usłyszeć, popatrzeć, zobaczyć zwykłego śmiecia,
To ten sam, co kiedyś o mnie mówił zdolny dzieciak.
Teraz ćpuny, złodzieje i wkurwione pokolenie.
Nie ma, nie ma szacunku.
Gdzie tam żal i zrozumienie?
Tylko zło, śmiech, ból, gniew, no i agresja.
Jak masz mi tak pierdolić, lepiej od razu przestań!
Widzisz... Ja mam tak, że prawie wszystko mnie krzywi,
Ty ogólnie szczęśliwy, jak te kurwy z dawnej klasy,
Niby chujowe czasy, a portfel wypchany po brzegi
I ta sama gadka - „Siemasz Kamil. Jak leci?”
I co mam powiedzieć, że moje życie to dramat?
Że matka zapierdala już pół roku w Stanach?
Że już rok robię wała żeby nie iść do wojska?
Bez komentarza, bo to Tarnów - Polska!
[x2]
Zaplątany w siatce ulic... Niczym dredy.
Mimo to oddam wszystko. By zostać tu i...
I klepać to samo klepisko biedy.
Czasem są takie dni, gdy nie mogę znaleźć sobie miejsca.
Nie mogę przestać, tonę w problemach, nerwach,
Tego całego kurewstwa opartego na kasie.
Na razie wolno do przodu, nie jest źle mam w co się ubrać,
A pamiętam jak było inaczej.
Nie było lekko raczej...
Złotówka do złotówki, ciągłe długi, kombinacje, upomnienia...
Spacje, dostałem nareszcie od losu.
Nie w sensie sosu, no bo dalej go nie mam.
Jak polski PeKaP, na pewno ktoś nie spadnie mi z nieba,
Bo nie mam starych nadzianych, co mają hajsu, jak lekarstw apteka.
Pamiętam typa jak ciągle krzyczał, że pierdoli ten kraj, że męka.
O jego stan konta nie pytaj - pękał.
Jeszcze narzekał. Nie potrafił docenić tego co ma
I pewnie dalej tego nie docenia.
Czas ludzi zmienia i zmienia listę ludzkich potrzeb.
Życzę mu dobrze. Zaplątany gdzieś tu dalej krążę.
[x2]
Zaplątany w siatce ulic... Niczym dredy.
Mimo to oddam wszystko. By zostać tu i...
I klepać to samo klepisko biedy.
Tyle rzeczy chciałem zrobić.
Teraz już za późno, trudno.
Planów mnóstwo kiedyś miałem,
Ale się zjebało z czasem.
Dziś żałuję wiem, że nie cofnę czasu wstecz,
Lecz wszystko ma przyczyny gdzieś,
Tak jak wszystko ma swój kres, ziom.
Boli to, że nie zawsze się udaje.
Trzeba mieć nadzieję, wiarę,
Optymistycznie patrzyć na świat.
Robić tak, aby na dno nie spaść,
Na dworcu spać, bo nawet dobry start,
Stać może się porażką.
Popatrz ilu tu Polakom los odmówił szczęścia.
Teraz muszą po śmietnikach grzebać, szukać chleba.
Nie ma przebacz. Nie ma lekko, każdy musi sobie radzić.
Rzeczywistość miażdży, parzy,
Pierwszy stopień C na twarzy,
Mnie to rani lecz nie tracę wiary,
Zaplątany w siatce ulic ciągle czekam na zmiany.
Chociaż, nie widać żadnych.
Te same bloki, klatki,
Lata spędzone w betonowym Alcatraz.
Teraz czas nastał na to by powiedzieć nara ławkom,
Pogodzić się z prawdą, że w życiu nic za darmo,
Że warto zrobić coś w końcu ze swoim życiem,
A nie tkwić tu do końca, w tym jebanym syfie...
Gdzie każdy dzień to replay i stale widać kiedy.
Zaplątany tak jak dredy,
W tym gównie próbuję przeżyć,
Ale niezbyt to łatwe.
Mam nadzieję, że dwa lata pracy
Nie poszły na marne, nie poszły na marne!
[x2]
Zaplątany w siatce ulic... Niczym dredy.
Mimo to oddam wszystko. By zostać tu i...
I klepać to samo klepisko biedy.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (1):