Tekst piosenki:
Autobus - niby taki banał,
a muszę się uganiać za nim od samego rana.
A tu dramat, bo codziennie akcja jest ta sama - sprint,
Autobus znowu nawiał.///x2
Wychodzę na przystanek, na dworze znów piździawa,
a co gorsza - autobus już mi nawiał.
Chowa sie pod wiate, ludzi coraz więcej,
148 przyjechać po mnie nie chce.
On spóźnia się już o kolejną minutę,
i ja spóźnie się - taki tego będzie skutek.
I zapętla się ta linia dramatu,
widzę go jest, już tu, weteran i karłu.
Zadowolony wsiadam, chociaż znowu jest napchany,
omijam starą babcię i łapią mnie kanary.
To chyba jakaś klątwa, wyciągam w końcu bilet,
cały poszarpany, po walce z kasownikiem.
Za chwile znowu pechowa pętla:
kierowca jest trzeźwy, a rzuca na zakrętach.
Istna męka, znowu światła, co jest?
Jezus za pech, trafił nam sie korek
Dosyć, przystanek następny - wysiadka,
mam to gdzieś, idę na tramwaj.
Autobus - niby taki banał,
a muszę się uganiać za nim od samego rana.
A tu dramat, bo codziennie akcja jest ta sama - sprint,
Autobus znowu nawiał.
Już pędzę na ustawkę w miejskim autobusie,
jak zawsze na słuchawkach puszczam sobie muzę.
Zadowlony nuce i składam wolne style,
czuje uderzenie, coś zepchnie mnie za chwile.
Ona ma siłę i chęci jeszcze więcej:
zrobi wszystko, by tylko zająć moje miejsce.
No więc jak dżentelmen ustępuje starszej pani,
bo wiem, że mogłaby mnie zabić.
Zdejmuje słuchawki i wyglądam za szybę:
co jest do cholery, w nogę coś mnie gryzie.
Jakiś kundel szczeka, co jest grane?
Chyba ten szczur powinien mieć kaganiec.
Pani się szczerzy i uśmiecha się do mnie:
"on taki mały i stoi przy mnie, spokojnie"
Takie tłumaczenie nie robi mi wogle,
zastanawiam się czy jeszcze może być gorzej.
I patrzę przez szybę pogrążony w ściane,
kiedy się skumałem, że to był mój przystanek.
Kurwa.
Autobus - niby taki banał,
a muszę się uganiać za nim od samego rana.
A tu dramat, bo codziennie akcja jest ta sama - sprint,
Autobus znowu nawiał...
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):