Tekst piosenki:
Otwieram spuchłe ślepia, za oknem półmrok miasta.
Może być piąta rano, może być siedemnasta.
Zapalam papierosa, a to fatalny pomysł jest.
Chcę znów stracić przytomność, błagam by ktoś mnie dobił...
Stany lękowe, światłowstręt, paranoje.
Dreszcze i zimne poty...
Wciąż konam na nowo, umieram weekendowo.
I zmartwychwstaję...
Z trudem łapię powietrze, nie mogę wstać i nie chcę.
Pozycja wertykalna nie jest dziś optymalna.
Fałszywą obietnicę sam sobie szeptem składam:
Już nigdy, nigdy więcej nie zgubię się w butelce...
Stany lękowe, światłowstręt, paranoje.
Dreszcze i zimne poty...
Wciąż konam na nowo, umieram weekendowo.
I zmartwychwstaję...
W miazmatach etylu, u piekła bram... stoję w kolejce.
Z upiorną prędkością windą wnet gnam... w znane mi miejsce.
Z uśmiechem mnie wita gospodarz sam... na trzecim piętrze.
W miazmatach etylu, u piekła bram... z czortem pod rękę!
Nadchodzi koniec...
Stany lękowe, światłowstręt, paranoje. Dreszcze i zimne poty... haluny i wymioty.
Wciąż konam na nowo, umieram weekendowo.
I zmartwychwstaję by... powtórzyć cykl.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):