Teksty piosenek > J > JAW > TOA I
2 625 415 tekstów, 31 863 poszukiwanych i 304 oczekujących

JAW - TOA I

TOA I

TOA I

Tekst dodał(a): amla5 Edytuj tekst
Tłumaczenie dodał(a): amla5 Edytuj tłumaczenie
Teledysk dodał(a): amla5 Edytuj teledysk

Tekst piosenki:

Ich steh am Gleis, kalter Schweiß in den Händen
Die Bahn naht, milchiger Schein in den Fenstern
Ich steig ein und sink tief ein in den Sitz
Schließ die Augen und fühle mich als fiele ich ins Nichts
Nächste Station, Potsdamer Platz
Ich nehm ein' letzten Schluck Vodka
Und pack die Flasche in meinen Rucksack
Werfe einen Blick auf die Uhr
Sehe die träge strömende Masse als verwischte Kontur
Tret' hinaus in die stechende Nachtluft
Hämmernde Reste vom Regen im blechernden Abfluss
Und ich folge den blassschimmernden Straßen
Strömende Angst tritt in den Trakt meines Wahnes
Ich geh schneller, steck Zigarette an, hol den Stadtplan raus
Vergleich die Straßennamen, sehe ich bin fast am Haus
Sieh die Nummern an den Türen, geh ein Stückchen weiter
Passier eine von Sträuchern geschützte Einfahrt
Und ich fühl, es ist die richtige Tür
Merke wie den kalten Stein meine leisen Schritte berührt
Trete an die Klingel heran, in meinem inneren Kampf
Um das was mein Hirn vom spreizenden Finger verlangt
Doch ich drück den Knopf, Blitze in meinem Kopf
Nach einer halben Minute erhellt grelles Licht das Geschoss
Der Schatten eines Mannes, auf der Glasfassade
Er ist es, kein Zweifel

Hi Johannes, kennst du mich noch?
Es ist ja echt schon verdammt lang her, doch
Ich schätze für mich ist die Zeit nicht ganz so schnell vergangen
Wie für dich, ich rede, du Missgeburt, halt den Rand!

Er sackt nach 2 Tritten zu Boden
Wo er sich windet wie ein Fisch in den Wogen
Ich zieh ihn über die Schwelle und schließ die Tür ab
Er versucht mich von den Beinen zu reißen und schürt Hass
Die einer Quelle entspringt die er nie kennen wird
Denn diesen Schmerz wird er nicht fühlen, auch wenn er stirbt
Und eine Faust die kein Teil mehr von mir ist
Bringt den Impuls bis sein Geist ihn in Stich lässt
Und ich bind' ihn wie Blind vor Wut an den Stuhl
Jetzt nur kein Mitleid zeigen, ich fluch immer zu
Ihm läuft das Blut aus der Nase, sein Kopf taumelt vor und zurück
Und langsam gewinn' seine Hose und Schuhe an Farbe
Und ich male ihm ein vernarbtes Herz ins Gesicht
Nachdem Werk der Kerze hat der Schmerz ihn zerfickt
Und ich hol ihn mit der flachen Hand zurück
Hat dich die Ohnmacht geholt du scheiß Hans im Glück?

Es ist schön wenn man abhauen kann
Schon nach 2 Tagen wollte ich zurück nach Hause zu Mom
Doch ich wollte stark sein und niemand' enttäuschen
Gib deine scheiß Hand her!
Diesmal werden wir Freunde, fuck, ich war verfickt beschissen nett zu euch allen
Und ihr habt mich behandelt wie ein verdammtes Stück Scheiße
Halt Still! Oder ich stech dir den Dreck aus dem Leib
Du hast sie tatsächlich vergessen, die Zeit?

Ich leg seine Hand auf die Tischkante
Sehe wie sich die Züge seines Gesichts wandeln
Als er mit stummen Schreien den Blick des Todes erkennt
Und eisige ewige Tränen in meinem roten Hemd
Bettelt und die Zimmermannsaxt fährt wie der hellste Blitz eines dunklen Gewitters herab
Trifft das Fleisch und trennt den Ballen vom Handgelenk
Und ich wünschte ich wäre ein anderer Mensch
Und ich wünschte die Welt wäre leer
Und von einsamer gnädiger Stille beherrscht
Ich spüre seinen Schmerz, in vergifteten Stichen
Nehm die willenlose Hand in einen sicheren Griff

Guck wir sind Freunde, aber nur ich und deine Hand
Du gehörst nicht dazu, du bist alleine, du bist krank!
Du blutest, keiner kann dich brauchen
Verpiss dich du Stück Scheiße
Weißt du jetzt wie es ist, Bitch?
Du Bastard, wie konntest du dem Kleinen so weh tun
Und deinen scheiß Spaß haben an meinen 2 Wochen Demut?
Diese Wunden in mir, sie sind nie verheilt
Denn tief ist das Fleisch, doch bodenlos die Seele

2x
Und alles was bleibt, ist ein Blick in dem sich Tränen bewegen
Die meiner Seele geben wonach sie sich ewig schon sehnen musste
Und ihr Salz ätzt ein Stück vom Geflecht des Labyrinths meiner Narben an diesem dunklem Tagen weg

 

Dodaj adnotację do tego tekstu » Historia edycji tekstu

Tłumaczenie :

Pokaż tłumaczenie
Stoję przy torze, na dłoniach zimny pot
Zbliża się pociąg, mleczny blask w oknach
Siadam i zapadam się w fotel
Zamykam oczy i czuję się jakbym wpadał w nicość
Następna stacja – Plac Poczdamski
Biorę ostatni łyk wódki
i chowam butelkę z powrotem do plecaka
Rzucam okiem na zegarek
Widzę ociężały, napływający tłum, jako zatarty kontur
Wchodzę w ostre nocne powietrze,
w blaszanych rurach dudnią resztki deszczu
Idę przez migoczące, blaknące ulice
Strach wypełnia trakty moich halucynacji
Przyspieszam, zapalam papierosa, wyciągam plan miasta
Porównuję nazwy ulic i widzę, że jestem prawie na miejscu
Widzę numer na drzwiach i idę jeszcze kawałek
Przechodzę przez jedną z chronionych krzewami bram
I czuję, że to są właściwe drzwi
Chłodny żwir poruszony moimi krokami
Podchodzę do klamki, pogrążony w wewnętrznej walce,
o to, czego mój umysł wymaga od rozpostartych palców
Ale naciskam przycisk, w mojej głowie błyskawice
Po pół minuty później piętro rozjaśnia jaskrawe światło
Cień mężczyzny za szklaną fasadą
To on, nie mam wątpliwości

Cześć Johannes, poznajesz mnie jeszcze?
Kopę lat wprawdzie, ale myślę że czas dla mnie nie był tak szybki
jak dla ciebie, mówię coś, ty pojebie, stul gębę

Obsuwa się po dwóch kopniakach na ziemię
gdzie wije się jak ryba wśród fal
Przeciągam go przez próg i zamykam drzwi
Próbuje mnie zwalić z nóg i podsyca moją nienawiść,
wypływającą ze źródła, którego on nigdy nie pozna
Bo tego bólu nie poczuje, nawet jeśli umrze
I pięść, która już nie jest częścią mnie
daje impuls, aż jego duch zostawia go na lodzie
Jak zaślepiony przez wściekłość, przywiązuję go do krzesła
Byle tylko nie okazać współczucia, przeklinam cały czas
Z nosa leci mu krew, jego głowa kołysze się do tyłu i do przodu
Pomału jego spodnie i buty nabierają koloru
Na twarzy maluję mu serce z bliznami
Po tym co zdziałała świeca, ból całkiem go rozpierdolił
i cucę go uderzeniem dłoni
Ty jebany szczęściarzu straciłeś przytomność?

Dobrze jest kiedy można zwiać
Już po dwóch dniach chciałem do domu, do mamy
Ale chciałem być silny i nikogo nie rozczarować
Daj tu swoją cholerna rękę!
Tym razem zostaniemy przyjaciółmi, kurwa byłem dla was wszystkich kurewsko miły
A wy traktowaliście mnie jak cholerną kupę gówna
Stul pysk! Albo wydrę ci z płuc ten syf
Czy ty faktycznie zapomniałeś te czasy?

Kładę jego rękę na brzegu stołu
Widzę jak zmieniają się rysy jego twarzy
Jak z niemym krzykiem rozpoznaje spojrzenie śmierci
i lodowate, wieczne łzy na mojej czerwonej koszuli
Błaga, ale tasak spada jak najjaśniejsza z błyskawic w ciemnej burzy
Trafia w ciało i oddziela dłoń od nadgarstka
Chciałbym być innym człowiekiem
I chciałbym żeby świat był pusty
i opanowany przez łaskawą, samotną ciszę
Nie odczuwam żadnego bólu w zatrutych ukłuciach
Chwytam pewnie bezwolną dłoń

Spójrz, jesteśmy przyjaciółmi, ale tylko ja i twoja ręka
To nie jest twoje miejsce, jesteś sam, jesteś chory!
Krwawisz, nikt cię nie potrzebuje
Spierdalaj ty kupo gówna
Pamiętasz jeszcze jak to było, suko?
Ty draniu, jak mogłeś sprawić dziecku taki ból?
I bawić się kosztem mojego dwutygodniowego upokorzenia?
Te rany we mnie się nie zagoiły
Bo choć ciało jest głębokie, to dusza nie ma dna

2x
I wszystko co zostaje to spojrzenie, w którym poruszają się łzy,
które dają mojej duszy to za czym wiecznie musiała tęsknić
A ich sól wyżera fragment labiryntu moich blizn w ciągu tych ciemnych dni

Historia edycji tłumaczenia

Muzyka:

Jonas Andre Willy E

Edytuj metrykę
Rok wydania:

2010

Płyty:

Täter-Opfer-Ausgleich

Komentarze (0):

Tylko dla pełnoletnich

tekstowo.pl
2 625 415 tekstów, 31 863 poszukiwanych i 304 oczekujących

Największy serwis z tekstami piosenek w Polsce. Każdy może znaleźć u nas teksty piosenek, teledyski oraz tłumaczenia swoich ulubionych utworów.
Zachęcamy wszystkich użytkowników do dodawania nowych tekstów, tłumaczeń i teledysków!


Reklama | Kontakt | FAQ | Polityka prywatności | Ustawienia prywatności