Tekst piosenki:
[Zwrotka 1: Kali]
W moim zeszycie wiele strupów, kto tego wysłucha?
Noc żywych trupów, ta symfonia bolesna dla ucha
Chaos, labirynt słów, w nim droga do Twych ramion
Mój wieloletni druh jest jak na przegubach sztylet
I tak jak duch żyję i już mam dość, znamion
Znów się naćpam, opiję i ulegnę gorzkim żalom
Wszystkie fałszywe ryje służą mi dobrą radą
Nie zrozumieją mnie, oni fizyczności łakną
Chciałem nie raz się targnąć i skończyć z tym raz na zawsze
Ile można czekać, pragnąć, nie skoczyć po nową szansę?
W mydlanej bańce widziałem odbicie twarzy
A gdy pękła jak ja, embrion zwinął się i zastygł
Proszę Cię raz ostatni, przełknę każdej prawdy ciernie
Karmiony nadziejami chyba wcale wolę nie jeść
Dniami, nocami ciągle pytam się gdzie jesteś
Ale chyba powątpiewam czy Ty w ogóle istniejesz...
[Zwrotka 2: Bezczel]
Druga w nocy, oczom spać nie daje w pełni księżyc
Znów krążę po zakamarkach sumienia pełnych tajemnic
Strach, całkiem sam jestem, nie ma tu nikogo
Tylko martwa, przeklęta samotność, która mnie tak tuli błogo
Po cichu, na palcach, jak zwykle ukradkiem przyszła suka
Nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa
Namacalnie czuje je obecność, chociaż jej nie widzę
I jest mi taka bliska, chociaż jej nienawidzę
Nigdy nic o sobie nie mówi, lecz dobrze znam ją już
I jak bym się uciec nie trudził, zawsze jest za mną tuż
I choć na moje problemy jest zawsze ślepa i głucha
Na koniec zawsze tylko ona na mnie czeka i słucha
Jak niespokojna dusza po pokoju lata gdzieś
Za oknem gra najstarsza kołysanka świata – deszcz
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):