Tekst piosenki:
Był mecz hokeja.
Cracovia, heja, heja.
Siedziałem w swojej loży, bom sławy już dożył.
Nie mogę też powiedzieć, że niczego nie piłem,
jednak weźmy pod uwagę miejsce, w którym byłem.
Nikt mnie nie namawiał, jeno z własnej winy, dorzuciłem do tego grama heroiny.
Nie mam nic przeciwko wszystkim dobrym lekom, poza tym, z pewnością, nie było to EPO.
Stosuj dobrą dietę, by utrzymać linię, chociaż wiedz, to pewne, kara cię nie minie.
Udałem się na chatę robić to co lubię: może pograć, może dogrzać, może jedno i drugie.
Żona była w mieście, synek spał w pokoju.
Grałem na gitarze - tej w hawajskim stroju i nagle z miasta wraca ma niewiasta, dość zmelanżowana, w ciuchach w stylu rasta.
Jakoś mnie rozśmieszył wełniany berecik, najładniejszą dziewuchę beret taki szpeci.
Spod berecika szczeka moja stara: „Chuj Ci do beretki, od beretu wara. W ogóle z tego mieszkania spierdalaj, ja tu dzisiaj śpię, ty masz dziwek co niemiara."
Od słowa do słowa narastała rozmowa, rosło napięcie - atmosfera niezdrowa.
Ja też potrafię do ździry być szczery,
życie jest piekłem w oku takiej hetery,
więc zamknij mordę stara, głupia krowo,
bo Ci ją zaraz przemaluję na nowo.
Cóż, nie pamiętam dokładnie wszystkiego,
oprócz przemożnego wrażenia jednego,
że nic na świecie nie wkurwia jak ona,
ona, czyli żona, lata temu poślubiona.
Wynoś mi się z domu do składnicy złomu,
czy to się podoba, nie podoba komu.
Jeśli się zaraz nie wyniesiesz z mieszkania,
zadzwonię po psiarnię jak radziła mi niania.
Szczuj, suko, psami. Nieraz byłem za kratami.
Spójrz lepiej na siebie, co się stało z nami?
Psy, byle twoje znowu było na wierzchu.
Zatruwasz wszystko od świtu do zmierzchu.
„A więc zadzwonię"
Ja wypiję jeszcze jeden.
Ona za telefon i wykręca 97.
Po trzech minutach patrol wpada w drzwi,
to przemoc słowna, więc nie robią wiązań mi.
W drzwiach od sypialni stał syn, widział wszystko - całe to pieskie, małżeńskie widowisko.
Teraz siedzę i myślę, czy cała ta żałocha nie przysłoni mu tego jak bardzo go kocham.
Synku, nie jestem w szynku.
Synku, nie bujam się po rynku.
Synku, ciągle myślę o Tobie.
Synku, kto Ci prawdę powie.
Synku!
Synku, nie jestem w szynku.
Synku, nie bujam się po rynku.
Synku, ciągle myślę o Tobie.
Synku, kto Ci prawdę powie.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):