Tekst piosenki:
Kiedy masz kogoś za brata i próbujesz mu coś pomóc,
Idziesz za nim w ogień, bo tak mówi słowo bloków,
Jemu sława jebie dekiel, zachowanie podłe,
Inni mają go za Boga, ogarnijcie się to chore,
Aferki, aferki — taki urok tego świata,
Zawsze mordo dobrze, kiedy z ziomka wyjdzie zwykła szmata,
Jebać, spływa mi teraz, co tam pierdoli,
Odsuwam to od siebie, usłyszę tu krzyk wiktorii
I do czego teraz idę, czego gdzieś nie pozdrowiłem?
Nuty nagrywane, w pozdrowieniach pierwszy byłeś,
Więc sam odłóż te leki, bo się chyba pogubiłeś,
I przypomnij sobie kurwa, jak mnie w chuja Ty robiłeś,
Siedziałem, mówiłeś „Wpisz mnie na widzenie,
Braciszku przyjadę, dawno nie widziałem Ciebie”,
To teraz powiedz proszę wszystkim ile razy byłeś,
Cztery lata miałeś — nigdy się nie pojawiłeś
W dniu widzenia nie odebrałeś nawet słuchawy,
Wyjebane ostro miałeś, ale weszło Ci to w nawyk,
Wyszedłem — przepraszałeś mnie kurwa przy wszystkich,
Trzymaliśmy się razem, a Ty zachowanie dziwki,
Nikt Ciebie nie prosił, byś nam pajacu pomagał,
Sam się do nas pchałeś, bo ekipa pełna zasad,
Szybko jednak wyszło, że wcale się nie zmieniłeś,
Drugą szansę zmarnowałeś, w trumnę gwóźdź dobiłeś
Jebać Ciebie i Twoje gwiazdorzenie,
Poszedłeś z nami w wojnę, więc horda idzie po Ciebie,
Co to ma znaczyć? Afery konfidenckie,
Dawaj białeczko, bo ciężko z Tobą będzie,
Przyszedłem Ci do domu, bo się pajacu napinasz,
Udowodniłem tu znowu, że jesteś zwykła cipa,
Więc lamusie cisza i odkręcaj swe aferki,
Bo Ci nie odpuszczę, wiesz to dobrze, bo jesteś za cienki
Wyjdź w końcu z domu, na rejonach Cię nie widać,
Ulica leci z Tobą i robi Ci z życia dżihad,
Już kurwa zapomniałeś, jak po akcji się pytałeś,
„Peterku co zeznawać” — sam tym siebie ośmieszałeś,
Więc lepiej nas przepraszaj za takie oczernianie,
Bo jak Cię w końcu złapię, to Cię szmato rozszarpie,
O akcjach na ulicy nie mówisz swojej mamie?
Skąd zna moją ksywę jebany pusty dzbanie
Pod dissem komentarze i broni Twoją dupę,
Jak Ci szmato nie wstyd, Ty naprawdę masz tupet,
Tak na serio nie wiedziałem, że to Twoja mama,
Nigdy jej nie poznałem, więc skąd moją ksywę znała?
Komentują daremnie, ze sprzętem tam byłem,
Ale zapomnieli już, że Ty pierwszy zagroziłeś,
Byłeś pod moim rodzinnym domem cieciu,
Z maczetą wiedząc, że nie mieszkam tam już śmieciu
Nie znacie prawdy — dalej brońcie tą kurewkę,
Ja bronię tu honoru, lecę z prawdą, uwierzcie!
Na szmacie jechałem? Chyba pało mało wiesz,
Zapytaj się chłopaków, jak Peterek siedział se,
Prali, sprzątali, nie brudziłem swoich rączek,
Pierdolisz farmazony jebany kurwa kmiocie,
Mam szacunek do ludzi, do gitów z zasadami,
Żyję z nimi w zgodzie, teraz łapie Cię paraliż?
Mieszasz sprawy z wolności tutaj z więzieniem,
Ja jestem prawdziwy w przeciwieństwie do Ciebie,
Oddaj lepiej chłopakom w Polsce siano,
Bo przyjadą, zgnoją, pocisną i połamią,
W chuju mam co tam gadasz w ten mikrofon,
Słowa nie do zrozumienia — tylko one Cię tu bronią,
Jedziemy z fałszem, odpulam go na zawsze,
Nie będę się pierdolił z jebanym kurwa klaunem
Masz teraz kłopoty, ruszamy tu z Tobą wszyscy,
Jesteś zwykłym kondomem parszywym,
Jazda z Tobą jebany pseudo-raperku,
Zaraz wyjdzie pojazd na Ciebie od reszty raperów,
Kończę i zapraszam Cię serdecznie do mnie,
Na noże, na ręce, poraczę Cię hardkorem,
Na koniec to Wam powiem, puśćcie sobie jego dissa,
Bo swoje zachowanie centralnie tam opisał
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):