Tekst piosenki:
Otwieram oczy, nie chcąc wyglądam za okno
Szare chmury, pada deszcz, metafora mego losu
Nastał dzień pełen porażek i jestem tego świadom
(?) skazane na to, by wciąż spadać na dół
Przechodząc obok lustra, widzę widmo swego szczęścia
To czasy niepamiętne - kiedyś było, dziś go nie ma
Tak jak nie ma już nadziei na to, że te czasy wrócą
Spoglądając na zegarek sam ze sobą się kłócę
Znowu ci sami ludzie, ten sam przebieg wydarzeń
Mój bieg zmienia się w rutynę, znów te same drogowskazy
Chłód odbija się od ścian pustego domu
Jestem tutaj tylko ja, brak tu żadnych innych osób
Żyję w mieście samotności, ludzie odwracają wzrok
Robią kamienne twarze, kiedy obok robię krok
Sam ze sobą jestem razem, po cichu nieraz szlocham
Bo nie wiem gdzie się zwrócić - do diabła czy do Boga?
I tak z dnia na dzień, z godziny na godzinę
Z sekundy na sekundę życie zmienia się w rutynę
Znów odebrano mi płonący w duszy zapał
Nie wiem po co i dla kogo oddycham tlenem nadal
I proszę, wołam, błagam
Pomóż mi, podpowiedz
Po co wstawać po upadku, którą wybrać drogę?
Jestem czarną owcą losu wśród szczęścia białych owiec
Mam już dość, chcę odejść, sam napiszę sobie koniec
Sam ze sobą dzisiaj, wczoraj jeszcze stałeś obok
I wyczuwam w powietrzu ironię, słowa, myśli gonią
Powiem - jestem tylko sam,
A gdy stoisz razem ze mną,
W środku czuję, jakby czas wystukiwał mi niepewność
Jestem znowu altruistą w walce o kolejny uśmiech
I jak lustro zmieniam prawdę, dopóki nie uśnie
W ręce ściskam szkło, które jest symbolem wspomnień
Rani moje dłonie, a tych wspomnień nie mogę zapomnieć
Robię krok do przodu i nie patrzę już za siebie
Nie chcę patrzeć wstecz, przecież do przodu biegnę
Chętnie pokażę ci świat, na który sam patrzę
Byś dojrzał w nim to, co dawniej sam miałem za prawdę
Łatwiej stać samemu i nie martwić się o bliskich
Przecież każdy popełniony błąd to znak nienawiści
Bunt sam ze sobą znowu jutro mi się przyśni
Jestem za to z (?) prawdy, szczerości i fikcji
Pędzę ślepo przed siebie, nie wiem jaki w tym sens
Gonię cień, nie wiem po co i nie cofnę się wstecz
Ten mój bieg nieprzerwany, lecz zaraz się potknę
Jak zwykle w połowie przerwą wszystko bezpowrotnie
Niespokojnie będą patrzeć, jak zadają mi rany
Jednym słowem - niszczą siłę, całe życie poniżany
Zatapiam się w depresji, szukam na nią panaceum
Lecz ktoś nie chce, bym to znalazł, znów oddala mnie od celu
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):